Start przed Niemcami niesamowicie go motywuje

Po dwóch latach kierowcy Formuły 1 wrócą na tor Hockenheim, który w weekend będzie gościł Grand Prix Niemiec, dziesiątą eliminację mistrzostw świata.

Niemiec Sebastian Vettel z Red Bull-Renault ma nadzieję na pierwszy triumf w wyścigu przed własną widownią. 

"Hockenheim jest tylko pół godziny drogi od mojego domu, więc przyjadą tu moi przyjaciele i prawie cała rodzina. Na tym torze startowałem w różnych seriach wyścigowych i zawsze czułem się tu świetnie" - uważa Vettel, mistrz świata z ostatnich dwóch sezonów. 

"Start przed niemieckimi kibicami zawsze niesamowicie mnie motywuje do tego, by dać z siebie wszystko. Tym bardziej, że wciąż GP Niemiec jest dla mnie wielkim wyzwaniem, właściwie chyba największym. Wierzę, że uda mi się wreszcie stanąć u siebie na najwyższym stopniu podium" - dodał.

Reklama

 Od 2008 roku GP Niemiec jest rozgrywana na przemian na Hockenheim i Nuerburgringu, który wcześniej gościł GP Europy, zanim wyścig ten został przeniesiony na ulice Walencji. Jednak żaden z tych obiektów jak dotąd nie był zbytnio szczęśliwy dla kierowcy Red Bull-Renault. 

Przed czterema laty na Hockenheim, jeszcze w barwach Toro Rosso-Ferrari, zajął ósme miejsce, a dwa lata później był trzeci. Lepiej poszło mu w 2009 r. na Nuerburgringu, gdzie przegrał tylko z kolegą z zespołu Australijczykiem Markiem Webberem.

W poprzednim sezonie finiszował tam jako czwarty.  Miejscowi kibice ostatnio mogli świętować sukces swojego kierowcy w GP Niemiec w 2006 roku, za sprawą Michaela Schumachera (wówczas w barwach Ferrari). Siedmiokrotny mistrz świata, obecnie ścigający się w ekipie Mercedes GP, wcześniej wygrywał na Hockenheim w latach 1995, 2002 i 2004.  "Schumi" pięciokrotnie był też najlepszy na Nuerburgringu, ale w GP Europy (1995, 2000-01, 2004 i 2006), jednak to wszystko miało miejsce zanim zakończył karierę w 2006 r. Od powrotu na tory, po dwuletniej przerwie, nie udało mu się jeszcze stanąć na najwyższym stopniu podium. 

Oprócz Schumachera, z obecnie startujących kierowców zwycięstwa w GP Niemiec odnieśli jeszcze: po dwa Hiszpan Fernando Alonso z Ferrari (2005, 2010) i Brytyjczyk Lewis Hamilton z McLaren-Mercedes (2008, 2011) oraz jedno Webber (2009). 

Poprzednie dwa sezony przyniosły dominację Vettela i bolidów spod znaku "Czerwonego Byka".

 W tegorocznej rywalizacji o mistrzostwo świata trudno jest jednak wskazać jednego faworyta. Po dziewięciu z 20 wyścigów liderem klasyfikacji jest Alonso, z dorobkiem 129 punktów.  Drugi w stawce Webber zgromadził 116 pkt, trzeci Vettel - 100, a czwarty Hamilton - 92. Piąty jest Fin Kimi Raikkonen z Lotus-Renault - 83, szósty Niemiec Nico Rosberg z Mercedes GP - 75, a siódmy Francuz Romain Grosjean z Lotus-Renault - 61. 

Ten ostatni, mimo udanych tegorocznych startów, w GP Niemiec będzie miał problemy, żeby włączyć się do walki o czołowe lokaty. W wyniku wcześniejszej, niż to przewiduje regulamin MŚ, wymiany wadliwej skrzyni biegów zostanie przesunięty o pięć miejsc do tyłu na starcie wyścigu. 

W niedzielę Hamilton odnotuje setny występ w Formule 1, który niedawno wziął udział w sztafecie z ogniem olimpijskim zmierzającym do Londynu, gdzie igrzyska rozpoczną się 27 lipca.   

"To było niesamowite przeżycie, które zostawi miłe wspomnienia na zawsze. Wierzę też, że to szczególne wydarzenie doda mi skrzydeł nie tylko na Hockenheim, ale i w pozostałych wyścigach sezonu, w którym chciałbym powtórzyć sukces z 2008 roku" - powiedział Brytyjczyk, mistrz świata sprzed czterech lat. 

Tydzień po GP Niemiec na Hungaroringu pod Budapesztem odbędzie się jeszcze GP Węgier, po czym kierowców startujących w F1 czekają miesięczne wakacje. Przerwie je dopiero GP Belgii zaplanowana na Spa-Francorchamps na 2 września.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy