Solidarnością pokonali Mosleya

Luca di Montezemolo - Prezydent Ferrari i Przewodniczący Stowarzyszenie Zespołów Formuły 1 ( FOTA ) może mieć powody do zadowolenia. Międzynarodowa Federacja Samochodowa ( FIA ) pod naciskami FOTA wycofała się ze zmian regulaminowych w roku 2010. Tym do przyszłorocznej rywalizacji przystąpią wszystkie tegoroczne zespoły, chociaż przez chwilę rozłam stał się faktem.

Zmiany w regulaminie jakie chciał wprowadzić FIA w przyszłorocznym cyklu GP o mistrzostwo świata Formuły 1 o mały włos nie doprowadziły do rozpadu tego elitarnego sportu. Stowarzyszenie zespołów F1 ( FOTA ), na czele którego stał Luca di Montezemolo stanowczo sprzeciwiało się takim rozwiązaniom. Konflikt zaogniał się od kwietnia, kiedy to FIA ogłosiła swoją decyzję. Apogeum nastąpiło kilka tygodni temu. FOTA ,w skład której wchodziło osiem czołowych zespołów, zdecydowała się na wystąpienie ze struktur FIA i F1 i zorganizowanie nowych mistrzostw świata.

Reklama

"Byliśmy zdeterminowani i zdolni do tego, aby zorganizować nowe mistrzostwa świata. Mieliśmy wyznaczone spotkanie na koniec czerwca w Bolonii, aby ostatecznie omówić szczegóły i pewnie doszlibyśmy do porozumienia" - tłumaczy Luca di Montezemolo na łamach włoskiego dziennika "La Stampa"

Stało się jednak inaczej. Nie dojdzie do stworzenia alternatywnych mistrzostw świata. Skonfliktowane strony doszły do porozumienia, a czas pokaże czy z pożytkiem dla wszystkich. Najbardziej kontestowany przez zbojkotowane zespoły przepis o cięciu wydatków budżetowych dla poszczególnych teamów, został całkowicie wycofany, co do innych oszczędności zgodzono się na kompromisowe rozwiązania. Te ustalenie obejmą między innymi limity na części do silników i skrzyni biegów. Ograniczenia testowania pakietów aerodynamicznych i wykorzystaniu kosztownych materiałów. Zgodzono się także w temacie standaryzacji niektórych elementów i kontroli wydatków.

"Nasz głos został zauważony, a nasze postulaty wypełnione w satysfakcjonujący sposób. Przekonaliśmy się, że FOTA może mieć silny wpływ na to co się dzieje w F1. Rok temu taka sytuacja nie byłaby możliwa, bo nie było takiej jedności. Dzisiaj nasze doświadczenie i nasza siła są bardzo pozytywnym elementem Formuły 1. Nie chcemy i nigdy nie chcieliśmy, aby nasza F1 dorównała do F3 albo do czegoś jeszcze gorszego. Nie można dopuścić do sytuacji, w której limity budżetowe wypaczą sens rywalizacji, także tej na szczeblu technicznym i finansowym. To nie chodzi o porównywanie F1 do Realu Madryt, co stało się bardzo popularne. My jesteśmy za oszczędnościami, ale na poziomie powiedzmy Manchesteru United i Juventusu Turyn, chociaż te drużyny też nie są obłożone żadnymi ograniczeniami budżetowymi. Formuła 1 została uratowana prze swoich prawdziwych pasjonatów, chociaż zarzucano nam, że dbamy tylko o własne interesy. Nie bez wpływu na rozwój wypadków był także fakt wywarcia presji i ciśnienie na FIA przez duże koncerny samochodowe" - wyjaśnia dalej szef Ferrari i FOTA w tym samym dzienniku.

Po takich deklaracjach wydaję się, że wszelkie rozbieżność zostały zniwelowane. Pozostaje jednak pytanie, jak będzie wyglądać współpraca na linii Max Mosley ( FIA) i Bernie Ecclestone właściciel F1. Trudno bowiem wyobrazić sobie, aby tak poważny konflikt nie pozostawił głębokich ran i urazów a te mogą się zabliźniać bardzo długo. Już dzisiaj Max Mosley atakuję szefa Ferrari i FOTA mówiąc iż został oszukany. Powodem irytacji szefa FIA była ostatnia konferencja prasowa z udziałem przedstawicieli FOTA i informacje jakie przekazał Luca di Montezemolo. Wiadomości, które podano, według słów Maxa Mosleya, były nieprawdziwe i niezgodne z stanowiskiem FIA. Przewodniczący FIA przypomniał, że przepływ informacji do mediów miał być wspólnym głosem FOTA i FIA, taki też był jeden z warunków porozumienia. Anglik domaga się przeprosin.

"Byłem zdziwiony gdy dowiedziałem się, że FOTA - na konferencji prasowej - stwierdziła, że Pan Michel Boeri ( przewodniczący senatu FIA - przyp. RG) ) przejął władzę w Formule 1. Takie stwierdzenie jest kompletną nieprawdą; że już nie rządzę - to też nieprawda, że nie będę miał żadnej roli w FIA po październiku jest kompletnym nonsensem, chociażby ze względu na status FIA" - napisał Max Mosley w swoim oświadczeniu.

Inaczej całą sytuacje widzi Luca di Montezemolo: "Deklaracja jaką złożył w Paryżu Max Mosley jest jasna i przejrzysta i taką też podaliśmy opinii publicznej do wiadomości. Formułą 1 zajmuję się senat FIA i F1, a sam Max Mosley nie będzie się ubiegał w październiku o fotel Przewodniczącego Międzynarodowej Federacji Samochodowej. Jeżeli chodzi o Berniego Ecclestone, to on zajmuje się marketingiem F1 i tutaj mamy podpisaną umowę do 2012 i zamierzamy się z niej wywiązać" - wyjaśnił Luca di Montezemolo.

Robert Galiński

INTERIA360
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy