Schumacher: Nie jesteśmy daleko w tyle

Michael Schumacher zajął w Grand Prix Australii 10. miejsce. Siedmiokrotny mistrz świata nie jest jednak z tego powodu szczególnie zmartwiony.

Duży wpływ na końcowy wynik kierowcy Mercedesa miały wydarzenia na pierwszym zakręcie. Walkę o jak najlepsze miejsce stoczyli Fernando Alonso (Ferrari), Jenson Button (McLaren) i właśnie Schumacher. W wyniku kolizji, w bolidzie 41-letniego Niemca zostało uszkodzone przednie skrzydło i "Schumi" musiał zameldować się w garażu, co spowodowało, że spadł na jedno z ostatnich miejsc. "Straciłem wtedy sporo czasu. Miałem dobrą pozycję startową i mogłem włączyć się nawet do walki o podium, ale stało się inaczej" - powiedział Schumacher.

Reklama

"Biorąc pod uwagę cały weekend w Australii, to mamy powody do zadowolenia. Oczywiście wynik w samym wyścigu jest daleki od oczekiwań. Moim zdaniem zarówno ja, jak i Nico mogliśmy być o dwie, trzy lokaty wyżej" - ocenił zawodnik.

"Wyścig w Melbourne utwierdził nas w przekonaniu, że nie jesteśmy daleko w tyle za najlepszymi. Jestem pewien, że już wkrótce włączymy się do walki o podium" - podkreślił Schumacher, który z optymizmem czeka na wyścig o Grand Prix Malezji.

"W porównaniu do wyścigu w Bahrajnie zanotowaliśmy postęp i to sprawia, że mamy dobre samopoczucie" - wyznał "Schumi". "Mimo że w Melbourne zdobyłem tylko jeden punkt, to wyścig sprawił mi wiele radości. Na torze Sepang chciałbym znów pokazać się z dobrej strony" - zakończył Niemiec.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Webber stanął w obronie Hamiltona

Kubica realistą: Rzadko są takie wyścigi

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama