Sabotaż w ekipie Ferrari?!

Źle się dzieje w zespole Ferrari F1.

Włoski zespół ma już 35 punktów straty do McLarena w klasyfikacji konstruktorów, a przewaga Lewisa Hamiltona wynosi 19 punktów nad Massą i 26 nad Kimim Raikkonenem.

Nic więc dziwnego, że już zaczęło się szukanie winnych. Media zaczęły spekulować, że szybko dojdzie do zmian na kluczowych stanowiskach - a więc kierowców. Głos musiał zabrać sam szef zespołu Jean Todt, który zdementował te doniesienia.

- Nie będziemy zmieniać naszych kierowców - powiedział Todt. - Felipe Massa i Kimi Raikkonen to nasza teraźniejszość i przyszłość. Naszym celem jest dać im dobry samochód.

Reklama

- Nie wiem, czy nasza forma we Francji (Magny Cours 1 lipca) i Wielkiej Brytanii (8 lipca) będzie lepsza. Mogę tylko powiedzieć, że nasze wyniki w Monaco, Kanadzie i na Indianapolis były rozczarowujące. Jednak ostatnie testy na Silverstone dają pewne powody do optymizmu - dodał Todt.

Jakby tego było, spekuluje się, że w zespole doszło do aktu sabotażu. Kilka dni temu zespół skierował do prokuratury sprawę przeciwko Nigelowi Stepneyowi. Ten Anglik od 1993 roku był szefem mechaników w Ferrari, a w 2000 roku uległ wypadkowi, gdy ruszający z boksu Schumacher zawadził go tylnym kołem.

Oficjalnie nie podano powodów oskarżenia, rzecznik zespołu poinformował jedynie, że nie chodzi o konkretne wydarzenie, ale zachowanie Stepneya. Dodajmy, że Stepney już w lutym wspominał, że chce odejść z Ferrari, jednak jego obowiązujący do końca roku kontrakt nie został rozwiązany. W zamian, trzy tygodnie później Stepney awansował na szefa działu rozwoju, co oznaczało, że nie musiał brać udziału w wyścigach.

Kilka dni temu wyszło na jaw, że zespół przed wyścigiem w Monaco znalazł w okolicach wlewów paliwa do zbiorników bolidów niezidentyfikowany biały proszek. Trudno powiedzieć, czy i jaki wpływ miał on na osiągi samochodów, które dojechały do mety na 3. i 8. pozycji, tym bardziej, że pojazdy zostały dokładnie sprawdzone. Tym niemniej powiązano to wydarzenie z oskarżeniem Stepneya. Ostatnio okazało się również, że Anglik został oskarżony o szpiegostwo przemysłowe i sprzedawanie tajemnic Ferrari innym zespołom. Dodajmy, że w kwietniu tego roku dwóch byłych pracowników Ferrari zostało uznanych winnymi sprzedawania tajemnic włoskiego zespołu ekipie Toyoty i skazanych na kary więzienia w zawieszeniu. W tamtym śledztwie nazwisko Stepneya jednak się nie pojawiło.

Sam Anglik raczej unika wypowiedzi, zdecydowanie odrzuca jednak wszystkie zarzuty twierdząc, że zostanie uniewinniony przez sąd.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy