​Pokonuje Hamiltona. To nowy czarny charakter F1!

Pastor Maldonado intensywnie pracuje, by przejąć od Lewisa Hamiltona miano najbardziej agresywnie jeżdżącego kierowcy Formuły 1.

Hamilton, który wielokrotnie prezentował postawę "puść mnie albo będzie kolizja", wreszcie nauczył się pokory. Anglik zrozumiał, że doprowadzając do zderzeń i uszkodzenia bolidu więcej traci niż zyskuje. Po serii kolizji z Felipe Massą nauczył się też, że nikt nie będzie go puszczał tylko dlatego, że nazywa się Hamilton i kilka lat temu wywalczył tytuł mistrza świata.

Natura jednak nie znosi pustki i obecnie miano największego rozrabiaki w Formule 1 przejmuje Pastor Maldonado.
Podczas niedzielnego wyścigu o Grand Prix Węgier Wenezuelczyk wypchnął podczas wyprzedzania z toru Paula di Restę, za co ukarano go karą "drive-through", czyli przejazdu przez boksy. W efekcie kierowca Williamsa ukończył zawody na 13. miejscu, tuż za di Restą.

Reklama

Po wyścigu Maldonado stwierdził, że jest "zszokowany" decyzją sędziów i obwinił ich o utratę punktowanej pozycji.

- Nie mam pojęcia, dlaczego tym razem mnie ukarano. To był dobry manewr wyprzedzania. Był mały kontakt, ale to są wyścigi. Widziałem walkę Raikkonena i Grosjeana, i wyglądała mniej więcej podobnie - powiedział Maldonado, który dodał, że di Resta nie został wypchnięty na skutek kontaktu, ale sam zdecydował się wyjechać na pobocze, które w tym miejscu było betonowe i szerokie.

Pastor Maldonado w tym roku jeździ bardzo nierówno. Potrafił wygrać wyścig o GP Hiszpanii, ale rzadko punktuje, a najczęściej kończy zawody na gorszej pozycji niż zaczynał. No i zdążył się już narazić kilku kierowcom...

Po treningach przed GP Monaco Maldonado został ukarany przesunięciem na starcie o 10 pozycji za spowodowanie kolizji z Sergio Perezem, a podczas startu wjechał w Pedro de la Rosę, eliminując i siebie, i rywala z wyścigu.

Podczas kwalifikacji do GP Kanady Wenezuelczyk rozbił się podczas okrążenia kwalifikacyjnego o sławną "Ścianę mistrzów". Z kolei w wyścigu o GP Europy, walcząc o trzecie miejsce, zderzył się z Lewisem Hamiltonem, co Anglika wyeliminowało z wyścigu. Sam Maldonado, uszkodzonym bolidem, dojechał wprawdzie do mety na 10. miejscu, jednak za spowodowanie kolizji został ukarany doliczeniem 20 s, za co wypadł z punktowej "dziesiątki". 

To nie był koniec wyczynów Wenezuelczyka. Podczas wyścigu o GP Wielkiej Brytanii Maldonado znów zaliczył kolizję, tym razem eliminując z dalszej jazdy Sergio Pereza, a sobie rujnując wyścig. Po zawodach Perez w ostrych słowach skrytykował kierowcę Williamsa za zbyt ostrą i niebezpieczną jazdę, wzywając sędziów do nałożenia kary na rywala. Sędziowie rzeczywiście ukarali Maldonado, ale tylko ostrzeżeniem (po trzecim ostrzeżeniu w jednym sezonie kierowca zostaje przesunięty dziesięć miejsc do tyłu na starcie najbliższego wyścigu) oraz grzywną w wysokości 10 tys. euro. 

Teraz, na Węgrzech, płacący za starty Wenezuelczyk znów przyciągnął uwagę sędziów. Co gorsza, sam zapowiada, że wcale nie zamierza zmieniać agresywnego stylu jazdy...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy