Massa dostaje drugą szansę

Felipe Massa brazylijski kierowca F1 reprezentujący barwy teamu Ferrari, będzie kierowcą włoskiego teamu, także w przyszłym sezonie. Taką decyzję ogłosił szef zespołu z Maranello Luca di Montezemolo. Kto obok Massy, jako drugi kierowca poprowadzi Ferrari w przyszłym roku?

"Mamy w swoich szeregach brazylijskiego kierowcę, który po fatalnym wypadku wraca do pełni sił i zasługuję na drugą szansę. O tym kto jeszcze będzie reprezentował Ferrari w przyszłym roku, zadecydujemy w najbliższych tygodniach. Ze swojej strony mogę tylko zapewnić, że będzie to najlepszy z możliwych wyborów" - deklaruję na łamach włoskiego Corriere Tuttosport Luca di Montezemolo

Nie jest zatem jasne kto będzie drugim kierowca wyścigowym zespołu Ferrari w przyszłym sezonie. Wiadomo, że nie będzie nim Giancarlo Fischella, który po zakończeniu tegorocznej batalii zostanie "tylko" kierowcą testowym. Nie jest także pewne, czy team opuści Kimi Raikkonen, który miałby zasilić McLarena. Fin ma podpisany kontrakt z zespołem z Maranello i będzie on obowiązywał także w przyszłym roku. Jego zerwanie może drogo kosztować obydwa zespoły, bowiem "Iceman" za odstąpienie od wypełnienia kontraktu chce dostać całoroczne uposażenie, które gwarantuję umowa. Kwota nieoficjalnie zamyka się w blisko 50 milionach dolarów! Kto miałby wypłacić taką sumę pieniędzy... nie wiadomo. Rosną też spekulację kto ewentualnie miałby zastąpić Fina w zespole Ferrari. Co raz częściej mówi się o tym, że po aferze "Renault - gate" maleją szanse kierowcy francuskiego teamu Fernando Alonso, który pośrednio jest zamieszany w ustawienie wyścigu z Singapuru w 2008 roku, a który według wszelkich spekulacji był kojarzony z "Czerwonym Zespołem" w przyszłym roku. Sam Luca di Montezemolo nie chce bezpośrednio komentować sytuacji w F1 jaka zaistniała po wykryciu nieprawidłowości, których dopuścił się jego rodak Flavio Briatore. Nie odnosi się także do tego czy Fernando Alonso zostanie kierowcą Ferrari.

Reklama

"Wygraliśmy osiem z ostatnich dziesięciu edycji F1 w kategorii konstruktorów. Nie chce z nikogo żartować, czy być w jakiś sposób złośliwy, w kontekście, tego co stało się dwa lata temu i w kontekście tego co stało się kilka miesięcy temu. Może powinienem, ale mimo wszystko powstrzyma się od zbędnych komentarzy. W F1 jesteśmy od 1950 roku, byliśmy tam na dobre i złe. Jesteśmy zespołem, który wygrał najwięcej w historii tego sportu. Kilka sezonów możemy zaliczyć do kategorii wakacyjnych, kiedy to zawiłości regulaminowe, nie pozwoliły przygotować naszych bolidów do ścigania się na najwyższym poziomie. W przyszłym roku wrócimy silniejsi, co nie znaczy, że ten rok spisaliśmy na straty. Do Singapuru leci 70 osób, osób, które mają zapewnić Ferrari jak najlepszy wynik w nadchodzącym Grand Prix Singapuru. Grand Prix, gdzie w ubiegłym roku wygrał... Renault" - ironizował na koniec Luca di Montezemolo na konferencji prasowej we Florencji.

Robert Galiński

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy