Martin Whitmarsh może stracić pozycję szefa McLarena

Niedokręcone koło Jensona Buttona i za mała ilość paliwa w bolidzie Lewisa Hamiltona. Czy za te dwa błędy, zapłaci głową szef teamu McLaren Martin Withmarsh?

Jenson Button nie ukończył GP Wielkiej Brytanii. Podczas ostatniej wizyty w pit stopie, w prawym przednim kole mechanicy nie dokręcili koła w bolidzie Anglika, które praktycznie odpadło tuż przy wyjeździe z pit line.

"Mój wyścig mógł się potoczyć na wiele różnych sposobów. Przed ostatnim pit-stopem miałem świetne tempo, doganiałem Lewisa (Hamiltona), Sebastiana (Vettela) oraz Marka (Webbera). Gdy oni zjechali do alei serwisowej, ja pokonałem jeszcze jedno okrążenie i myślę, że po pit-stopie wyjechałbym obok Marka lub nawet przed nim. Ale tuż po opuszczeniu pitlane odpadło mi prawe przednie koło, więc musiałem natychmiast stanąć. Mechanik zgubił nakrętkę i obrócił się, by wziąć nową, wtedy jego ręką powędrowała w górę, więc lizakowy myśląc, że koło już jest dokręcone zezwolił na opuszczenie bolidu. Miejmy nadzieję, iż drugi raz coś takiego się nie przytrafi. To rozczarowujące - zwłaszcza przed rodzimą publicznością - ponieważ naprawdę cieszyłem się wyścigiem". - powiedział po wyścigu Jenson Button.

Reklama

Błąd popełnili także inżynierowie, którzy źle obliczyli ilość paliwa w bolidzie Lewisa Hamiltona. Na kilkanaście okrążeń przed metą Hamilton usłyszał, że musi oszczędzać paliwo. W innym wypadku nie dojedzie do mety. W efekcie Brytyjski kierowca stracił pozycję na podium na rzecz Marka Webber.

"W końcówce musiałem zacząć oszczędzać paliwo; trzeba podjeżdżać pod górkę, a potem zjeżdżać, przez co spada temperatura hamulców, które w efekcie odmówiły mi posłuszeństwa. Dlatego cały czas blokowałem koła, co umożliwiło Markowi (Webberowi) podjęcie skutecznego manewru wyprzedzania, dodatkowo potem musiałem się jeszcze bronić przed Felipe (Massą). Na ostatnim okrążeniu dostałem polecenie, by jechać jak najszybciej, ale Felipe już się do mnie zbliżył, więc trudno było się bronić. Na finałowym kółku było tak blisko, jak nigdy! W ostatni zakręt wjechałem po wewnętrznej, hamując możliwie najmocniej. Na szczęście obaj wyszliśmy z tej potyczki w jednym kawałku i przytrzymałem go za sobą do końca" - wyznał kierowca McLaren.

Błędy popełnione na torze Silverstone mogą zaważyć na dalszej pozycji szefa zespołu Martina Whitmarsh'a. Przełożony Withmarsh'a, Ron Dennis - szef grupy McLaren, osobiście zaczął wizytować boksy teamu z Woking podczas wyścigów. Według wielu opinii nie wróży to nic dobrego dla obecnego szefa teamu. Martin Withmarsh zachowuje spokój i twierdzi, że jego pozycja w zespole nie podlega dyskusji.

"Jestem przekonany, że utrzymam moją posadę" - powiedział wczoraj Whitmarsh. "Odpowiadam przed całą radą nadzorczą, nie tylko przed Ronem i oni wydają się być zadowoleni z pracy, jaką wykonuję. Mamy z Ronem wzloty i upadku w naszych kontaktach, ale myślę, że nasze relacje są w tej chwili mocne. Jestem pewny tego, gdzie przebiega granica w moich obowiązkach i jaki jest jego wpływ na zespół Formuły 1" - zapewnił Martin Whitmarsh.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy