Mark Webber: Miałem dużo ofert na przyszły rok

Australijski kierowca mistrzowskiego teamu Red Bull Racing Mark Webber wyznał, że zanim przedłużył kontrakt ze stajnią z Milton Keynes mógł przebierać w ofertach.

To nie jest dobry sezon dla 35-letniego kierowcy. Australijczyk od początku sezonu narzekał na to, że nie umie się "dogadać" z nowymi oponami Pirelli. Kiedy wygrywał walkę o pole position na drugi dzień w koszmarny sposób psuł start, co skutkowało utratą kilku pozycji. Wreszcie popularny "Kangur" wyraźnie przegrał rywalizację z partnerem z teamu - Sebastianem Vettelem, który zdominował tegoroczne zmagania w F1. Kierowca Red Bull Racing po 16 tegorocznych wyścigach zgromadził 209 punktów, co daje mu 4. miejsce w klasyfikacji generalnej.

Reklama

Wyżej klasyfikowani są mistrz świata Sebastian Vettel, Jenson Button z McLarena i Fernando Alonso z Ferrari. Pomimo kiepskich wyników, jak na poziom do którego nas przyzwyczaił, Webber twierdzi, że zanim podpisał nową umowę z Red Bull Racing miał mnóstwo ofert z innych stajni.

"W tym sezonie zdumiewające było to, że zanim postanowiłem zostać z Red Bullem, zgłosiło się do mnie wiele ekip. Za wszelką cenę chciano podjąć ze mną negocjacje, co po raz kolejny uświadomiło mi, iż jest całkiem nieźle" - powiedział Webber cytowany przez dziennik "Daily Telegraph".

Jedna z tych ofert padła z ust szefa Lotus Renault Erica Boulliera, który wciąż nie ukrywa faktu, że gdyby Webber chciał w przyszłości zmienić barwy, to zna jego numer telefonu. Możliwe, że za rok skorzysta z tej oferty, kiedy wygaśnie umowa Red Bull Racing, bo jak sam mówi nie wybiera się na razie na sportową emeryturę.

"Będę się ścigał za rok, a odpowiedź na pytanie, czy i w jakim kombinezonie zobaczycie mnie podczas sezonów 2013-2014, poznacie za około 6 miesięcy" - zapewnił Mark Webber.

Australijczyk jest też przekonany, że za rok można będzie pokonać Vettela.

"Można go ograć za rok, bez dwóch zdań. Wiem wystarczająco dużo i biorąc pod uwagę niewielkie różnice naszych czasów mogę śmiało powiedzieć, że jestem w stanie go przemóc. Po prostu trzeba mieć stale wysokie tempo. To dla mnie największe wyzwanie" - deklarował Australijczyk.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama