Lotus - Renault nie potrzebuje już Roberta Kubicy?

Team Lotus - Renault do końca sezonu 2011 pojedzie w składzie Witalij Pietrow - Bruno Senna. Według wielu opinii oznacza to, że stajnia z Enstone przestała wierzyć w powrót do zespołu Roberta Kubicy.

Lotus - Renault przestaje wierzyć w Polaka

Wyrzucenie ze składu Lotus - Renault tymczasowego zastępcy Roberta Kubicy, który przechodzi rehabilitację po wypadku z początku tego roku na trasie rajdu Ronde di Andore - Nicka Heidfelda i zaangażowanie Bruno Senny, niekoniecznie musi mieć podtekst słabych wyników Niemca, jakie osiągał w ostatnich cyklach GP. Nie musi się to także wiązać z "kasą", jaką Senna zapłacił w postaci dostarczenia brazylijskich sponsorów za miejsce w bolidzie R31 ( przynajmniej nie bezpośrednio ). Ruch, jaki wykonał Lotus - Renault może być odczytany w sposób nie pozostawiający wątpliwości - team, a ściślej jego szefowie przestali wierzyć w to, że Robert Kubica powróci na tor pomimo wielu zapowiedzi, że czekają na Polka z niecierpliwością i otwartymi ramionami. I bynajmniej nie chodzi tylko o bieżący sezon.

Reklama

Brak alternatywy po wypadku Kubicy

Stajnia z Enstone, podpisując umowę z Nickiem Heidfeldem, wykonała desperacki krok nie mając praktycznie żadnej alternatywy, jeżeli chodzi o zatrudnienie w tamtym momencie kierowcy, który byłby na tyle doświadczony, aby rozwijać bolid R31.Tuż przed rozpoczęciem tegorocznego sezonu na transferowym rynku, nie było nikogo, kto mógłby zastąpić w roli lidera teamu Roberta Kubicę. Lotus - Renault zdawał sobie z tego sprawę i dlatego sięgnął po nieznajdującego uznania w oczach innych zespołów, osieroconego po odejściu z F1 BMW Sauber - Nicka Heidfelda. Nie było wówczas innego rozwiązania dla stajni z Enstone, jeżeli przedsezonowa praca Roberta Kubicy i teamu miała być kontynuowana. Witalij Pietrow, w lutym tego roku nie był zawodnikiem, który mógłby okazać się pomocny przy analizowaniu zachowań bolidu i przekazywaniu uwag do sztabu technicznego w celu korygowania niedociągnięć i poprawy osiągów auta.

Zmiana optyki i założeń

Niemiec podobnie jak Rosjanin, przez dwanaście tegorocznych eliminacji nie wniósł niczego w rozwój samochodu. Na początku sezonu procentowała robota, którą wykonał Polak. Później było już tylko gorzej. Bolid R31 wyraźnie przegrywał nie tylko z najlepszymi, ale także ze średniakami stawki. Kiedy przewijały się informacje, że Robert Kubica może powrócić jeszcze w tym sezonie szefowie Lotus - Renault nie robili nerwowych ruchów, zaliczając poszczególne wyścigi bez zbędnych emocji. Uda się coś ugrać, to będzie dobrze. Nie uda ... to wróci Robert Kubica i znajdzie słabe punkty auta. Tak było do GP Belgii. W tym czasie, co raz częściej wykluczano powrót krakowianina do zespołu jeszcze w tym roku. Najpierw zrobił to Gerard Lopez właściciel Lotus - Renault, który w jednym z wywiadów z czerwca powiedział, że niemożliwym jest, aby Polak poprowadził R31 w tym sezonie. Później te informacje potwierdzali kolejno Daniele Morelli menadżer Polaka i Eric Boullier szef stajni z Enstone. Pozbycie się nieefektywnego Heidfelda w kontekście niepewnego powrotu Kubicy, było tylko kwestią czasu. Team całkowicie zmienił swoją optykę, inwestując w pieniądze sponsorów Senny i Pietrowa, które zapewnią byt przynajmniej do końca sezonu.

Co z Robertem Kubicą?

W czerwcu tego roku Daniele Morelli opiekun Polaka, podczas wizyty w Polsce powiedział, że Robert Kubica, kiedy wróci na tor niekoniecznie musi ścigać się w bolidzie Lotus - Renault. Trudno się nie zgodzić ze słowami Włocha. Kubica jest nie tylko bardzo dobrym kierowcą, który raczej nie musi martwić się o zatrudnienie ( jeżeli wróci do dyspozycji sprzed wypadku ), ale także magnesem dla sponsorów. Jego wartość marketingowa znacznie wzrośnie kiedy pojawi się w padoku po tak dramatycznych przejściach, co na pewno nie pozostanie bez wpływu na dalszą karierę Polka w Formule 1. Jednak teraz najważniejsze, aby Polak w spokoju przechodził proces rehabilitacji, bez ciśnienia i presji na sztuczne przyśpieszanie. Lotus - Renault może i rzeczywiście czeka na Roberta Kubicę... ale nie jest to już niecierpliwe oczekiwanie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy