Kubica: Nie zabawię długo w F1

Mam pewne cele, które chcę osiągnąć, a potem... zobaczymy. Zawsze powtarzałem, że nie zagoszczę w F1 na długo, podtrzymuję tę deklarację, ale wiem, że wszystko w życiu może się zmienić - oznajmił podczas pobytu w Warszawie liderujący w mistrzostwach świata wśród kierowców Formuły 1 Robert Kubica.

"Nie patrzę na swój sukces przez pryzmat tego ile osób śledzi rozgrywki F1 i ilu jest kierowców, którzy dostali taką szansę. Nie zmieniłem swojego stosunku do sportu, odkąd startowałem w kartingu" - dodał krakowianin.

24-letni zawodnik podkreślił, że ma zawsze pewien plan, do którego realizacji dąży. "Chcę osiągnąć coś w danym momencie i mało mnie obchodzi to, czy jeżdżę w F1 czy w F3".

Kierowca BMW Sauber wspominał swój pierwszy kontakt z bolidem. "Gdy testowałem samochód F1 w 2005 roku w Barcelonie traktowałem to na zasadzie przygody. Nie myślałem o tym, żeby kiedykolwiek wystartować na torze. Zdawałem sobie bowiem sprawę z tego, że nie pochodzę z kraju, który ma tradycję, ani gdzie są rozgrywane zawody Grand Prix".

Reklama

"Nigdy nie miałem inspiracji, by usiąść za bolidem F1. Zaczynałem jako mały chłopiec i traktowałem to jako zabawę, która przerodziła się w hobby. Teraz jest to już coś więcej, to całe moje życie - dodał polski kierowca. - Tory F1 znałem na pamięć już przed tym jak w ogóle na nich stanąłem. Uwielbiałem symulacyjne gry komputerowe".

Nie sposób nie wrócić do historycznego zwycięstwa Kubicy w wyścigach Formuły 1. 8 czerwca Polak po raz pierwszy w karierze na torze w Montrealu nie miał sobie równych.

"Myślałem, że skończy się na piątym, szóstym miejscu. W momencie gdy wjechał safety car, wyścig stał się ciężki dla kierowców, którzy jechali na strategii dwóch pit stopów. Inżynier mi powiedział, że muszę mieć przewagę 24 sekund nad Nickiem Heidfeldem, aby wyjechać przed nim" - opowiadał Polak, który karierę zaczynał od ścigania się w gokartach.

Mimo zwycięstwa w Montrealu Kubica nie należy do optymistów. "Okazja wygrania kolejnego wyścigu nie zdarzy się szybko. Walczę zawsze oczywiście o to, by być jak najwyżej w każdym wyścigu, ale realia są mniej optymistyczne niż obecna klasyfikacja generalna. By regularnie wygrywać musimy mieć lepszy bolid, bez tego się nie da".

Przyznaje dodatkowo, że "BMW Sauber jest najrówniejszym zespołem, a ja najrówniejszym kierowcą w tym sezonie i dzięki temu jesteśmy tak wysoko w klasyfikacji generalnej. Ale trzeba pamiętać o tym, że w F1 wygrywają najszybsi, a nie ci, co zawsze dojeżdżają na metę".

Plan minimum postawiony przed sezonem został już osiągnięty. "Mieliśmy wygrać jeden wyścig, udało się to trochę przedwcześnie, ale nie rezygnujemy z walki o zwycięstwo w całej klasyfikacji. Nadarzyła się taka okazja i nie wiadomo, czy za dwa, trzy lata dostaniemy jeszcze taką szansę" - zdradził mieszkający na co dzień we Włoszech Kubica.

Polak, podobnie jak jego pracodawca, stawia bardziej na sukces drużyny, a nie indywidualny. "Nieistotne czy dojadę czwarty, szósty czy drugi, najważniejsze jest to bym wiedział, że wykonałem maksimum swojej pracy i pomogłem zespołowi."

Ciekawy i trudny może być przyszły rok w Formule 1, bowiem wchodzą radykalne zmiany w budowie bolidów. "Dotyczy to przede wszystkim aerodynamiki. Może się okazać, że będą tak ogromne różnice, że topowy zespół może spaść do środka stawki" - przewiduje krakowianin.

"Od dziesięciu lat nic się w Polsce nie zmieniło i ciężko tu wychować kierowcę na wysokim poziomie. Nie można wziąć chłopaka dwudziestoletniego, wsadzić go do samochodu i stwierdzić, że w ciągu trzech lat nauczy się jeździć. Moim zdaniem trzeba zacząć od kartingu" - uważa Kubica.

Nie widzi również sensu w tym, by budować w Polsce tor Formuły 1. "To się nie opłaca. Gdybym miał inwestować w ten sposób pieniądze, na pewno bym tego nie zrobił. Ci, co to mają nie żyją z wyścigów, a z czegoś innego. Nie ma szans na zarobek w ten sposób. Dlatego uważam, że łatwiej byłoby zorganizować tor uliczny, ale drogi w kraju są jakie są i raczej realne to nie jest" - stwierdził.

Na koniec bez zażenowania przyznał, że "życia osobistego praktycznie nie mam, ale z drugiej strony się z tego cieszę, bo to znaczy, że robię to, co lubię, czyli kręcę kółka" - powiedział pierwszy w historii Polak startujący w Formule 1

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy