Kubica już niewiele wart

Polacy to bardzo specyficzny naród. Jeśli jesteś "na pudle", wynoszą cię pod niebiosa, gdy jednak powinie ci się noga, miłość szybko wygasa.

Tak było z Małyszem i siatkarzami, wiele wskazuje na to, że podobny los zaczyna właśnie dotykać Roberta Kubicę.

Po pierwszym sezonie jego startów w Formule 1 Polska była chyba jedynym państwem na świecie, w którym na 38 milionów obywateli przypadało 20 milionów ekspertów od tego sportu. Teraz, gdy biało niebieskie bolidy BMW (8 pkt w klasyfikacji konstruktorów) w końcu stawki toczą zacięte boje z samochodami Toro Rosso (5 pkt w klasyfikacji konstruktorów) czy Force India (0 pkt w klasyfikacji konstruktorów), liczba telewidzów śledzących rywalizację na torach F1 w polskich stacjach telewizyjnych spada.

Reklama

Ma to rzecz jasna bezpośrednie przełożenia na wpływy z reklam - i to nie tylko dla konkretnych telewizji, ale też dla samego zespołu BMW-Sauber.

Jak wynika z badania firmy Pentagon Research, która zajmuje się monitorowaniem programów sportowych w polskich telewizjach, markom, które sponsorują niemiecki team, coraz mniej się to opłaca.

Jak podaje AGB Nielsen Media Research, relację z inaugurującego sezon wyścigu o GP Australii (29 marca) oglądało w Polsce 2,5 mln osób, a transmisja z legendarnego GP Monaco zgromadziła przed telewizorami już tylko 1,8 mln fanów F1. Wygląda więc na to, że Robert Kubica przestaje być wiele wart.

Oczywiście, największa w tym "zasługa" bolidu, ale liczby mówią same za siebie.

Wartość ekspozycji marek eksponowanych przez zespół BMW-Sauber w czasie GP Australii wynosiła 1 719 180 zł. W następnym wyścigu wartość ta spadła do poziomu zaledwie 711 000 zł. Nieco tylko lepiej było w czasie GP Chin (1 233 540 zł), ale już w Bahrajnie, Hiszpanii i Monaco wartość ekspozycji marek ustabilizowała się na niezwykle niskim, nieznacznie tylko przekraczającym 600 tys. zł poziomie.

Oczywiście, wynik ten ma związek nie tylko z mniejszą liczbą osób przed telewizorami. Ciągnące się w końcu stawki bolidy BMW-Sauber tylko przypadkiem trafiają w kadr operatorów kamer, mało kto chce przecież oglądać nudne zmagania drugorzędnych zespołów...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy