Kubica błyszczy na oesach, ale co z Formułą 1?

​Robert Kubica ma przed sobą wielką przyszłość w rajdach, ale wcale nie oznacza to, że drzwi do Formuły 1 zamknęły się przed Polakiem bezpowrotnie. Więcej o planach kierowcy powinno być wiadomo w okolicach Świąt Bożego Narodzenia.

Ostatnie rajdowe występy Kubicy nie pozostawiły żadnych wątpliwości co do sportowej klasy krakowianina. W juniorskich kategoriach i Formule 1 szybko stała się ona oczywista, ale wyścigowe tory były przecież naturalnym środowiskiem Kubicy od najmłodszych lat.

To, jak Kubica będzie radził sobie w rajdach, stanowiło większą zagadkę. W końcu w świecie sportów samochodowych rzadko zdarzają się talenty, które są w stanie tak szybko opanować niuanse dwóch znacznie różniących się od siebie dyscyplin.

O tym, jakim wyzwaniem dla kierowcy wyścigowego jest przesiadka z kokpitu auta F1 do samochodu rajdowego, nie tak dawno miał się okazję przekonać nie byle kto, bo były mistrz świata Formuły 1 Kimi Räikkönen. Jeszcze w sezonie 2009, reprezentując Ferrari w cyklu Grand Prix, Fin próbował swoich sił na odcinkach specjalnych. W 2010 roku Citroen zatrudnił go w juniorskiej ekipie WRC. Szału nie było, choć potrzeba sporo odwagi, żeby zarzucić Räikkönenowi brak talentu i szybkości.

Reklama

Być może Fin zdecydował się na zbyt ambitne rozwiązanie, od razu stając w szranki z najlepszymi rajdowymi kierowcami świata, nie mając wielkiego doświadczenia na różnych rodzajach nawierzchni. Plotki mówią też, że chętnie korzystający z życia Kimi nie zawsze podchodził do rajdowych obowiązków z pełnym zaangażowaniem.

Tak czy inaczej trudna przygoda Räikkönena z rajdami trwała niecałe dwa lata, po których Fin doszedł do wniosku, że zdecydowanie lepiej czuje się na asfaltowych nitkach torów wyścigowych.

Właśnie dlatego postawa Kubicy w trudnym i wymagającym Rallye du Var robi tym większe wrażenie. Polak zaprezentował się tam znakomicie. Był szybki, precyzyjny, zdeterminowany i - jak podkreślają przedstawiciele Citroena - bardzo profesjonalny.

Na ostateczną ocenę jego występu nie ma nawet wpływu fakt, iż przygotowany specjalnie dla Kubicy C4 WRC zakończył żywot w płomieniach, po uprzednim spotkaniu z drzewem, do jakiego doszło po pechowym błędzie pilota.

Występ w Prowansji zakończył się dla Polaka i Citroena dość rozczarowująco, ale nic dziwnego, że rajdowy dział francuskiego producenta nie załamuje rąk nad doszczętnie zniszczonym autem. Ludzie z Citroena doskonale zdają sobie sprawę z tego, że pomagając Kubicy mają okazję współpracować z jednym z największych motosportowych talentów ostatnich lat.

W końcu nie bez powodu Ford chciał wykorzystać umiejętności i wiedzę Kubicy o jeździe na asfalcie do rozwijania rajdowej specyfikacji Fiesty. Nie wyszło, bo karierę Kubicy najpierw skomplikował wypadek, a niedawno Ford postanowił zakończyć program startów w rajdowych mistrzostwach świata.

Warto też pamiętać, że Sebatien Loeb, od lat największa gwiazda rajdów i twarz programu WRC Citroena, żegna się z rywalizacją na odcinkach specjalnych. Nowych ekscytujących talentów nie widać. Sebastiena Ogiera, do niedawna kreowanego na kolejną nadzieję francuskich rajdów, Kubica pokonywał na trasie Rallye du Var 2010 słabszym autem, a w kolejnym roku startów Francuz sięgał po zwycięstwa w imprezach cyklu WRC, kończąc sezon na podium.

Już po powrocie do sportu po wypadku z lutego 2011 Kubica był też podobno szybszy na asfalcie od Jari-Mattiego Latvali, a więc fabrycznego kierowcy ekipy Forda.

Wszystko to pokazuje, jak ogromnym potencjałem dysponuje Polak, choć on sam mówi o rajdowych startach jako bardzo pomocnym etapie rehabilitacji prawej ręki. Rajdy to dla Kubicy wciąż nowe i mało znane terytorium, ale zapał, talent i wyścigowa inteligencja krakowianina z pewnością pozwoliłyby mu szybko opanować tajniki niezbędne do odnoszenia regularnych sukcesów na rajdowych - nie tylko asfaltowych - trasach. Citroen najprawdopodobniej przyjąłby Kubicę z otwartymi ramionami.

Jednak skoro Kubica mówi o rajdach jako o swoistym ćwiczeniu w procesie rehabilitacji, możemy podejrzewać, że Polak wciąż myśli o innym celu, jakim jest powrót do Formuły 1. Oczywiście, w tej chwili wydaje się to niemożliwe. Sam kierowca podkreśla, że gdyby był w stanie prowadzić auto wyścigowe w 80 procentach tak jak rajdówkę, spędzałby czas nie na oesach, a na torach wyścigowych.

Pytany o sportową przyszłość, Kubica unika konkretów, ale przyznaje też, że prędzej czy później zdecyduje "co dalej". Może nawet w okolicach Bożego Narodzenia.

Rajdy wydają się ciekawym i logicznym kierunkiem. Mówi się także o seriach wyścigowych, w których rywalizuje się autami "z dachem", ale te są chyba dla Kubicy za mało wymagające. Nawet prestiżowy niemiecki serial DTM - nie wspominając o ślimaczo wolnej w porównaniu z F1 serii WTCC - to raczej miejsce dla kierowców, którzy najlepsze wyścigowe lata mają za sobą lub takich, których widoki na awans do cyklu Grand Prix są mizerne. Oglądanie zawodnika formatu Kubicy w takim towarzystwie chyba nie należałoby do najprzyjemniejszych.

Szukające sensacji media chętnie podłapują wypowiedzi Kubicy, starając się włożyć mu w usta słowa o porzuceniu nadziei na kontynuowanie startów w Formule 1. Oczywiście, nie będzie o nie łatwo, a wszystko zależy od tego, jak potoczy się dalsza rehabilitacja prawej ręki.

Powrotem do rajdów Kubica już raz pokazał, że skreślanie jego szans na ponowne prowadzenie wyczynowego samochodu było zdecydowanie przedwczesne. W jego przypadku trzeba operować terminem "niemożliwe" wyjątkowo ostrożnie.

Jacek Kasprzyk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy