Kryzys nie zagraża F1. Nie ma powodów do paniki

Kryzys finansowy, który rozprzestrzenia się w krajach strefy euro (Grecja, Włochy oraz zagrożone Irlandia, Hiszpania i Portugalia ), według ocen szefów zespołów Formuły 1 nie zagraża królowej sportów motorowych.

O tym, jak ważne są pieniądze w sportach motorowych, a szczególnie w Formule 1 nie ma sensu nikogo przekonywać. Nic zatem dziwnego, że wobec finansowego "dołka" który od dłuższego czasu panuje w Europie padają pytania, jak sytuacja finansowa krajów strefy euro wpłynie na dalszy rozwój Formuły 1, tym bardziej, że większość teamów swoje siedziby ma ulokowane na Starym Kontynencie. Wydaje się, że szefowie zespołów podchodzą bardzo spokojnie to tego tematu i twierdzą, że są dobrze przygotowani na ewentualne konsekwencje finansowej zapaści.

Reklama

Sir Frank Williams, właściciel stajni Williams, w ostatnich dniach "dopina" umowę pozyskując strategicznego sponsora z Bliskiego Wschodu (Narodowy Bank Kataru). Jednocześnie twierdzi, że Europa wciąż pozostanie kluczowym kontynentem dla F1 i że znajdą się sponsorzy zainteresowani inwestowaniem w Formułę 1.

"Wierzę, że sponsoring nadal będzie pochodził z Europy, ponieważ ten sport bazuje na Europie, większość ludzi, którzy oglądają wyścigi F1 pochodzi z Europy. Moim zdaniem ludzie w F1 są znakomici w znajdowaniu pieniędzy. Zawsze będą tam pieniądze, aby zespoły pozostały w biznesie. Determinacja w tych ekipach jest nie do przecenienia" - przekonywał sir Frank Williams.

Podobnego zdania jest Ross Brawn z teamu Mercedes GP. Jednak szef stajni z Brackley nie wyklucza jednak zacieśniania przysłowiowego pasa, jeżeli będzie to konieczne.

"Nie chcę się nad tym rozwodzić, ale ciężko pracujemy nad porozumieniem dotyczącym ograniczania wydatków. Jeśli zostaniemy do tego zmuszeni, to możemy jeszcze dalej to zacieśnić. Moim zdaniem zespoły są niesamowicie prężne i trzeba dostosować się do panujących warunków i tego co się wydarzy" - powiedział Ross Brawn.

Martin Whitmarsh, szef McLarena i przewodniczący FOTA (Stowarzyszenie Zespołów Startujących w F1), również nie widzi powodów do paniki, chociaż przestrzega przed totalnym ignorowaniem europejskiego kryzysu finansowego. Przypomina o tym, że niedawno z F1 wycofały się zespoły BMW, Hondy i Toyoty, co było pokłosiem kiepskiej kondycji finansowej rynku motoryzacyjnego w skali globalnej.

"Myślę, że to wyszło F1 na dobre, ponieważ szybko i właściwie zareagowaliśmy w czasie kryzysu. Może teraz wszyscy czujemy się trochę zbyt komfortowo, zwłaszcza pewne zespoły. Kolejna fala kryzysu może zmusić niektórych do zastanowienia się nad tym co musimy zrobić razem" - przestrzegał Martin Whitmarsh..

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy