​"Król Spa" wraca do Belgii po zwycięstwo

Kimi Räikkönen chce zwyciężyć w GP Belgii, żeby potwierdzić mistrzowskie aspiracje, a zespół Lotus, żeby pozbyć się łatki ekipy, która seryjnie marnuje doskonałe okazje do zdobycia najwyższego stopnia na podium. Mają spore szanse, bo na torze w Spa Francorchamps Fin wydaje się jeździć lepiej niż gdziekolwiek indziej.

 Grand Prix Belgii może być dla Lotusa i Räikkönena weekendem prawdy. Bieżący sezon jest w wykonaniu zespołu znacznie lepszy niż poprzedni, ale strata punktowa do liderów mogłaby być jeszcze mniejsza, a powrót Lotusa do czołówki bardziej wiarygodny, gdyby wreszcie udało się sięgnąć po stale wymykające się z rąk zwycięstwo. Oprócz niezłej formy, którą zespół błysnął przed wakacyjną przerwą, na Spa Lotus przywiezie też poprawione auto. Być może wyposażone już w optymalnie działający podwójny DRS, który w trybie jazdy wyścigowej ma dać czarno-złotym samochodom z Enstone istotną przewagę szybkości nad rywalami. Ale poza nowinkami technicznymi, optymizm w obozie Lotusa może też budzić fakt, iż zlokalizowany w Ardenach tor, w trudny do wytłumaczenia sposób wydaje się pasować Räikkönenowi bardziej niż inne obiekty.

Reklama

Dzięki przekonującym zwycięstwom w GP Belgii mistrz świata z 2007 roku dorobił się nawet przydomka "Król Spa". Pamiątkową fotografią z tablicą opatrzoną właśnie takim napisem, Räikkönen i zespół Ferrari żegnali się z urokliwym torem w sezonie 2009. Wówczas Kimi mógł się pochwalić czwartym zwycięstwem w pięciu ostatnich edycjach wyścigu. Dwuletni rozbrat ze startami w Formule 1 trochę popsuł "Icemanowi" tę statystykę, ale cztery triumfy w siedmiu Grand Prix to i tak imponujące osiągnięcie. O ile jednak zasadność przydomka "Król Spa" dałoby się obecnie podważyć, bo w stawce jest jeszcze przecież Michael Schumacher, który zwyciężał w Belgii sześciokrotnie, to na korzyść Räikkönena przemawia umiejętność wygrywania tam w momentach, w których jego zespoły najbardziej tego potrzebowały. Zupełnie jak teraz Lotus.

Przykładami takich zwycięstw mogą być wygrane z 2004 oraz 2009 roku. Pierwszą z nich Kimi odniósł w barwach McLarena, w sezonie zdominowanym przez Ferrari i Michaela Schumachera, na których wyczyny rywale z Woking mogli tylko patrzeć z zazdrością. Räikkönen dysponował wówczas samochodem tak awaryjnym, że nieoczekiwany sukces w Belgii trudno było postrzegać inaczej niż jako uniknięcie dotkliwego upokorzenia, którym dla McLarena byłby sezon bez zwycięstwa. Warto dodać, iż Fin uratował honor zespołu po starcie z dopiero dziesiątego pola.

Honoru Ferrari w podobnej sytuacji przyszło bronić Kimiemu zaledwie pięć lat później. Na sezon 2009 Włosi zbudowali zupełnie nieudaną konstrukcję, prawie nie dającą szans na myślenie o walce o czołowe pozycje. A jednak w tamten zwariowany weekend (wspaniałą formę zaprezentował zespół Force India, a niespodziwanie słabszą faworyci z Red Bulla i BrawnGP) Räikkönen zdołał doprowadzić do mety kiepskie F60 na pierwszym miejscu. O wygrane w latach 2005 i 2007 było znacznie łatwiej. W obu przypadkach Fin siedział bowiem w kokpicie najszybszych aut w stawce. Nie umniejsza to jednak wrażenia, że Kimi i belgijski tor są dla siebie stworzeni.

W jaki sposób Räikkönenowi udaje się wyciągać na Spa "króliki z kapelusza", nie wiadomo. Kilkukrotnie pytany o przyczynę wyjątkowo dobrej jazdy w Belgii, kierowca nie potrafił ich jednoznacznie wskazać. Możliwe, że sugerowane przez dziennikarzy zauroczenie Kimiego torem w Spa to nic innego jak radość z okazji do ścigania się w warunkach wspaniale nieprzystających do wizerunku współczesnej Formuły 1. W przeciwieństwie do wielu nowopowstałych obiektów, na pięknie położonej i historycznej belgijskiej trasie, zwykle towarzyszący cyklowi Grand Prix blichtr oraz jego krzykliwa powierzchowność ustępują esencji wyścigów samochodowych. Próżno szukać tam ostentacyjnych przyjęć, oszałamiających rozmiarami jachtów czy modelek prezentujących najnowsze kreacje znanych projektantów. Liczą się tylko kierowcy, forma aut oraz umiejętność właściwego reagowania na pogodowe niespodzianki, z których słyną Ardeny.

Poza nielicznymi wyjątkami Räikkönen prawie za każdym razem potrafił na Spa zaprezentować nieco więcej magii i wycisnąć z samochodu dodatkowe kilka dziesiątych części sekundy. Nic dziwnego, że przed tegoroczną edycją Grand Prix Belgii zespół Lotus i jego lider zaostrzyli apetyty na zwycięstwo. Jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie w Spa, to gdzie?

Jacek Kasprzyk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy