Konflikt w Renault? Heidfeld pogroził Pietrowowi

Po ostatnim Grand Prix Turcji, zespół Lotus Renault nie ma wielu powodów do zadowolenia. Team Roberta Kubicy kolejny raz kończy wyścig poza pierwszą piątką. Na dodatek, najprawdopodobniej rodzi się konflikt wśród kierowców.

Nick Heidfeld i Witalij Pietrow stoczyli bratobójczą i bezpardonową walkę o jak najwyższą pozycję na mecie. Ostatecznie w Stambule lepiej finiszował Heidfeld, który przyjechał na 7. miejscu. Rosjanin został sklasyfikowany "oczko" niżej.

Niemiec w trakcie i po wyścigu miał pretensję do kolegi z teamu zarzucając Rosjaninowi niebezpieczną jazdę. Zastępca Roberta Kubicy zdenerwował się na zdarzenie, które miało miejsce w końcówce 13 okrążenia. Bolidy obu kierowców niebezpiecznie zetknęły się, kiedy Niemiec zaatakował po wewnętrznej Rosjanina przy wejściu w jeden z ostatnich zakrętów przed prostą startową. Heidfeld po tym manewrze został zablokowany przez Pietrowa i na chwilę znalazł się poza torem. Jak w większości takich wypadków poszkodowany kierowca, w tym wypadku Heidfeld, pogroził rywalowi.

Reklama

"To nie było miłe i nie powinno mieć miejsca. Doszło do kontaktu między naszymi bolidami. On mnie po prostu zepchnął. To nie było bezpieczne zachowanie" - twierdził po wyścigu Heidfeld.

Jak widać zarówno Pietrow, jak i Heidfeld nie zamierzają zadowolić się mianem kierowcy numer dwa. Po wypadku Kubicy wydawało się, że numerem jeden będzie Pietrow. Ostatnie GP pokazało, że Heidfeld nie ma zamiaru oddać miejsca tylko dlatego, że jeździ w Lotus Renault na tymczasowych zasadach.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy