Kibice F1 oburzeni. Nie będzie transmisji!

​W otwartym kanale telewizji Polsat nie zobaczymy ani kwalifikacji do Grand Prix Stanów Zjednoczonych w Austin, ani samego wyścigu. Kibice będą musieli - po raz pierwszy w sezonie - zadowolić się retransmisją.

Zacięta rywalizacja o tytuł mistrza świata, którą toczą Fernando Alonso z Ferrari oraz Sebastian Vettel z Red Bulla, wkroczyła w decydującą fazę. Vettel ma nad Hiszpanem 10 punktów przewagi, a do końca sezonu pozostały już tylko dwa wyścigi, za zwycięstwa w których będzie można zdobyć maksymalnie 50 punktów.

Na takie chwile kibice z całego świata, w tym polscy  entuzjaści wyścigów Grand Prix, czekają ze zrozumiałą niecierpliwością. Alonso i Vettel nie mogą już sobie pozwolić na błędy i możliwe, że losy walki o mistrzowską koronę za sezon 2012 rozstrzygną się właśnie na debiutującym w kalendarzu teksańskim torze.

Reklama

Niespodzianki i nieoczekiwane rozstrzygnięcia to sól Formuły 1, ale i sportu w ogóle. Oczywiście, najciekawiej jest śledzić kluczowe momenty rywalizacji na żywo - cieszyć się choćby namiastką uczucia towarzyszenia wielkiemu spektaklowi.

Jeśli poprzednie odsłony zmagań najszybszych kierowców wyścigowych świata śledziliście w kanale otwartym telewizji Polsat, za nieco ponad tydzień srogo się zawiedziecie.

Cokolwiek się wydarzy na torze w Austin, w Polsacie można będzie zobaczyć to z dwugodzinnym opóźnieniem. Retransmisja zawodów odbędzie się bowiem zaraz po ich zakończeniu. Jeśli mimo to pozostaniecie wierni głównemu kanałowi prywatnej telewizji, w sobotę zamiast wyników czasówki poznacie najświeższe doniesienia z kraju i świata, prognozę pogody oraz kilka błyskotliwych myśli bohaterów jednego z najpopularniejszych polskich seriali.

W najbliższą niedzielę od godziny 20, gdy w Teksasie kierowcy będą twardo walczyć o jak najlepsze rezultaty, Polsat uraczy widzów filmem sensacyjnym, który nakręcono prawie ćwierć wieku temu. To zdecydowanie nie to, na co czekali kibice Formuły 1, regularnie zachęcani przecież przez komentatorów stacji do towarzyszenia im przed telewizorami. 

Całą sytuację można uznać za dziwną tym bardziej, że wszystkie dotychczasowe wyścigu tegorocznego sezonu Formuły 1 dało się obejrzeć na żywo w kanale otwartym Polsatu.

Gdy staraliśmy się dowiedzieć, co jest przyczyną takiej decyzji stacji, w dziale obsługi klienta powiedziano nam, iż sobotnim priorytetem godzin wieczornych jest zaprezentowanie telewidzom całości programu informacyjnego, a stacja jest wierna polityce nadawania programów bez ich skracania (blok informacyjny będzie trwać od 18:50 do 19:30, natomiast kwalifikacje do GP USA odbędą się między 19 a 20).

Do czasu oficjalnego ogłoszenia planów stacji istniała szansa, iż zamiary retransmisji wyścigu na kanale otwartym mogą jeszcze ulec zmianie, ale rzecznik prasowy telewizji, Tomasz Matwiejczuk ostatecznie potwierdził nam informację o tym, że Polsat pokaże niedzielne zawody dopiero o 22.15.

Tłumaczenie takiej sytuacji potrzebą dostarczenia widzom garści istotnych informacji jest całkiem logiczne, a rezygnację z transmitowania na żywo sobotnich kwalifikacji można by jeszcze przeboleć. Czasówki, choć bywają ciekawe, są mimo wszystko wstępem do najważniejszej części rywalizacji, a więc niedzielnego wyścigu.

W niedzielę po godzinie 20 trudno jednak doszukać się w programie jakiegokolwiek bloku informacyjnego. Dlatego znacznie trudniej zrozumieć, czemu wierny widz stacji nie będzie mógł obejrzeć w tym czasie wyścigu. Wątpliwe, czy mocno już ograna sensacja zafunduje widzom emocje, które mogliby przeżyć śledząc na żywo GP USA.

Alternatywą dla kibiców spragnionych wyścigowych wrażeń "na żywo" z polskim komentarzem pozostaje transmisja w kanale Polsat Sport Extra i Polsat Sport Extra HD. Ci, którzy nie zgadzają się z polityką Polsatu w kwestii zniknięcia kwalifikacji i wyścigu o GP USA z kanału otwartego, mogą spróbować wpłynąć na decyzję stacji "podpisując się" pod petycją, jaką można znaleźć w serwisie społecznościowym Facebook.

Wątpliwe, by przyniosła ona oczekiwany skutek, więc na wszelki wypadek lepiej zacząć się przyzwyczajać, że w naszym kraju klient nie zawsze ma rację.

Ale Polacy to zaradny naród, więc pewnie jakoś sobie z tym poradzą i przy odrobinie wysiłku obejrzą wyścig bez dwugodzinnego poślizgu. Kto wie, może decydując się na inne rozwiązania, dowiedzą się wielu ciekawych rzeczy, których niestety próżno szukać w rodzimej transmisji. (jk)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy