Jenson Button: Wciąż jesteśmy za słabi na Vettela

Jenson Button z teamu McLaren zajął drugie miejsce podczas Grand Pix Indii i znacznie przybliżył się do zdobycia tytułu wicemistrza świata. Jednocześnie przyznał, że był bezradny wobec tego co zaprezentowała zwycięzca - Sebastian Vettel (Red Bull Racing).

Button zaliczył kolejne dobre zawody. Brytyjczyk finiszując za Vettelem, kolejny raz w tym sezonie pokazał, że jest bardzo regularnym kierowcą, który znacznie lepiej radzi sobie z obecnym układem sił w F1, niż jego partner Lewis Hamilton. Button przyznaje otwarcie, że pogoń za Vettelem, słabszym bolidem jest frustrująca, ale uczciwie przyznaje, że McLaren w tym momencie nie jest w stanie "ograć" mistrza świata.

"Po starcie próbowałem trzymać się Seba. Miał dobre tempo i nie popełnił żadnych błędów. My jako zespół też spisaliśmy się bez zarzutu, bo nic więcej nie dało się zrobić. To były ciekawe zawody, lecz nieco frustrujące ze względu na to, że nie mogłem dogonić lidera. Jeszcze nie mamy odpowiednich osiągów, aczkolwiek do końca pozostały dwa wyścigi i liczę, że wykonamy ten ostatni krok" - powiedział Button po zakończeniu wyścigu w Indiach.

Reklama

Jednym z ciekawszych fragmentów niezbyt ciekawego wyścigu na torze Buddh była walka Buttona z drugim kierowcą Red Bull Racing Markiem Webberem. Australijczyk zapowiadał, że będzie do samego końca walczył o punkty, które pozwolą mu zbliżyć się do Buttona w klasyfikacji generalnej, tak aby w ostatnich wyścigach odebrać kierowcy McLarena drugie miejsce i wywalczyć tytuł wicemistrza świata. Webber startował z drugiego pola, Button z czwartego. Kierowca Red Bull Racing, co może być dziwne, nie zaspał na starcie, ale nie zdołał obronić swojej pozycji. Button najpierw wyprzedził Fernando Alonso z Ferrari, aby dobrać się do skóry Webberowi.

"Nie wystartowałem idealnie, ale na pierwszym zakręcie udało się przeskoczyć przed Fernando. Wiedziałem, iż muszę mieć dobre wyjście z trzeciego łuku i takie miałem, dzięki czemu podążałem na ogonie Marka - krył wewnętrzną, lecz ja byłem rozpędzony na tyle, że mogłem go wyprzedzić po zewnętrznej. Te momenty były ekscytujące, a potem Mark przez osiem okrążeń naprawdę mocno mnie naciskał. Obaj opóźnialiśmy hamowania, zdołałem utrzymać pozycję, po czym mu odjechałem" - relacjonował Brytyjczyk.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama