​Jeden na tysiąc

Aż trudno uwierzyć... Nadchodzące Grand Prix Chin będzie wyścigiem numer 1000 w historii Formuły 1. Po 69 latach doczekaliśmy się niezwykłego jubileuszu.

Początek historii królowej sportów motorowych to rok 1950. Giuseppe Farina, Juan Manuel Fangio, Alberto Ascari to pierwsze gwiazdy powołanej wtedy do życia serii. Pierwsze sezony, pierwsze wyścigi pamiętają już tylko bardzo nieliczni, najstarsi kibice. Sport motorowy wyjątkowo pieczołowicie pielęgnuje swoje tradycje, dlatego nadchodzący weekend będzie niezwykły i wzruszający. A co przyniesie polskim kibicom? Od poprzedniego wyścigu, niespełna 2 tygodnie temu w Bahrajnie w zespole Williams nie wydarzyło się nic takiego, co mogłoby sygnalizować choćby nieśmiałe oznaki przełomu, na który tak bardzo czekamy. Z zespołu dochodzą różne sygnały i różne głosy, niekiedy nieco bardziej optymistyczne, to znów takie, które mówią, że nadal nie ma podstaw do wiary w lepsze jutro. Z pewności jednak sygnałem, że coś się zmienia jest powrót Patricka Heada. Ogłoszono go tuż przed weekendem w Bahrajnie, ale warto na chwilę do tego wrócić, bo to człowiek wyjątkowy, który potrafi trzymać w ryzach zespół.

Reklama

Można powiedzieć, że jego odejście przed 8 laty było początkiem powolnego, a w ostatnich latach już dramatycznego zjazdu Williamsa aż do miejsca, w którym jest teraz. Pomimo wieku (72 lata) wydaje się, że ze swoim wielkim autorytetem ma on szanse, aby wyprowadzić Williamsa z obecnego kryzysu. Nie należy do ludzi łatwych we współpracy, ale w obecnej sytuacji potrzeba tam kogoś, kto potrafi potrząsnąć ludźmi. Na głaskanie po główkach przyjdzie czas. Miejmy nadzieję. Oczywiście nie ma co oczekiwać, że sytuacja poprawi się w najbliższym albo kolejnym wyścigu, no może za miesiąc. Ścieżka wzrostu będzie powolna. Pytanie teraz, jak znaleźć jej początek. Jak rozwiązać problemy źródłowe, które są prapoczątkiem i praprzyczyną dramatycznego kryzysu zespołu, należącego do najbardziej zasłużonych w historii Formuły 1. Miejmy nadzieję, że powrót Heada będzie bodźcem do poważnych zmian i punktem zwrotnym dla zespołu. Że pozwoli na coś, co można nazwać odblokowaniem potencjału.

Patrick Head raczej nie zostanie szefem zespołu, którego niestety nadal brakuje. To efekt fatalnej polityki personalnej w ostatnich latach, zwłaszcza w odniesieniu do działu technicznego, albo wręcz jej braku. Zasłużony inżynier może jednak być mentorem, autorytetem, który wyzwoli jakąś energię i wiarę konieczną, aby zmniejszyć stratę do rywali. Może wpłynąć pozytywnie na morale ludzi, by odzyskali motywację. Na początek przydałby się jakiś mały sukces, który przywróciłby wiarę w cokolwiek...     

Pesymiści pytają, czy zaangażowanie Heada nie jest ruchem pozornym, który ma zamaskować niemoc i brak pomysłów na wyjście z kryzysu. Odrzućmy to rozumowanie. Gdyby tak miałoby być, to już nie wiadomo skąd czerpać nadzieję.

Tor w Szanghaju ma swoją niepowtarzalną charakterystykę. Wielu kierowców zalicza go do najciekawszych obiektów w kalendarzu Formuły 1. To typowy "Tilkedrom" - takim mianem określa się obiekty zaprojektowane przez pracownię słynnego niemieckiego architekta Hermanna Tilke. Znajdziemy na nim wiele długich, ciasnych i zacieśniających zakrętów, jak choćby kombinacja trzech pierwszych, tworząca tak naprawdę jeden bardzo długi, który ciągnie się, jakby miał się nigdy nie skończyć, by nagle odwinąć się w lewy, również długi, stopniowo prostujący łuk. Są jednak także długie proste, na końcu których następuje pełne hamowanie do ciasnego nawrotu, ale i kilka szybkich zakrętów. Do tego wszystkiego pogoda w Szanghaju potrafi być kapryśna, a to w połączeniu ze zmienną i urozmaiconą charakterystyką toru sprawia, że znalezienie optymalnych ustawień samochodu jest wyjątkowo trudnym kompromisem, bo zmiennych jest bardzo dużo.  Tym trudniejsze zadanie czeka zespół Williamsa, którego samochód jest mało stabilny i wręcz nieprzewidywalny.

Powtórzmy - nic nie wskazuje, aby miał to być wyścig przełomowy dla zespołu, który tak bardzo nas interesuje i oczywiście dla Roberta Kubicy. Pozostaje nam cieszyć się, że Polak będzie jednym z zaledwie dwudziestu kierowców, którzy wezmą udział w jubileuszowym wydarzeniu, wyjątkowym w historii królowej sportów motorowych.

Grzegorz Gac

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy