Heidfeld: Poczułem płomienie. Byłem przerażony

Wyścig o Grand Prix Węgier na torze Hungaroring zakończył się dla Niemca Nicka Heidfelda ucieczką z płonącego bolidu.

Dramatyczne wydarzenia miały miejsce na 25. okrążeniu. Heidfeld zjechał do boksu na zmianę opon. Kiedy Niemiec wracał na tor z jego bolidu wydobywał się gęsty dym. Chwilę później pojawiły się płomienie. Heidfeld natychmiast zatrzymał samochód na poboczu i czym prędzej wyskoczył z płonącego auta. Służby porządkowe szybko ugasiły pożar R31.

"Muszę przyznać, że byłem trochę przerażony" - powiedział Heidfeld na łamach "Autosport". "Podobna sytuacja miała miejsce w Barcelonie, ale tam ogień był mniejszy. Na Hungaroring naprawdę poczułem płomienie. Było gorąco" - dodał niemiecki kierowca, który w zespole Lotus Renault zastępuje wracającego do zdrowia po wypadku Roberta Kubicę.

Reklama

Szef inżynierów Lotus Renault Alan Permane przyznał po zakończeniu wyścigu, że do samozapłonu doszło z powodu długofalowego przegrzania metalowej nakrętki. Co w połączeniu z wysoką temperaturą podwozia, w okolicach wydechu ciepłego powietrza z wnętrza, spowodowało pojawienie się ognia z tyłu pojazdu.

W klasyfikacji generalnej kierowców Heidfeld zajmuje 8. miejsce z dorobkiem 34 punktów. O dwa wyprzedza partnera z zespołu - Rosjanina Witalija Pietrowa. Natomiast Renault jest piąte wśród konstruktorów, ale po raz pierwszy w tym sezonie żaden z jego kierowców nie znalazł się w punktowanej dziesiątce.

Teraz nastąpi blisko czterotygodniowa przerwa w Formule 1, bowiem kolejną eliminację wyznaczono na 28 sierpnia. Będzie nią wyścig o Grand Prix Belgii na torze Spa-Francorchamps.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy