Heidfeld dybie na posadę Kubicy lub Pietrowa

Niezależnie od tego, kiedy do teamu Lotus-Renault powróci Robert Kubica, jego tymczasowy zastępca Nick Heidfeld nie zmierza opuszczać zespołu z Enstone.

"Jeżeli do zespołu wróci Robert Kubica, to może zwolni się drugie miejsce?" - wyraził nadzieję Nick Heidfeld na łamach dziennika z Kolonii "Express".

Trudno jednak sobie wyobrazić, aby w obecnej sytuacji, gdy Pietrow ma podpisany kontrakt na przyszły rok i wsparcie samego premiera Rosji Władimira Putina, "Quick Nick" "wykolegował" Rosjanina z kokpitu Lotus-Renault.

Poza tym Heidfeldowi brakuje wyników. Niemiec kilkanaście dni temu podpadł szefowi zespołu Erikowi Boullierowi, który powiedział, że Heidfeld musi poprawić wyniki. Zmiennik Roberta niespecjalnie sobie wziął to serca te słowa. W ostatnim GP Kanady, jadąc za Kamui Kobayashim z Saubera, przy dohamowaniu w jednym z zakrętów, dał się złapać jak "nowicjusz" na numer z nagłym wytraceniem prędkości i wjechał w tył Japończyka. Chwilę później, przednie skrzydło dostało się pod samochód prowadzony przez Niemca i na tym wyścig dla niego się zakończył. Ten wypadek na pewno nie zadowolił tymczasowych pracodawców Heidfelda, tym bardziej, że Witalij Pietrow finiszował na 5. miejscu.

Reklama

Równie abstrakcyjne wydają się rozważania, w których Heidfeld mógłby zastąpić w Lotus-Renault na stałe Roberta Kubicę. Polak, według słów swojego menadżera Daniele Morelliego, wyprzedza program rehabilitacji i być może wystąpi jeszcze w tym sezonie w brazylijskim Grand Prix.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy