Hamilton i Button wstrząśnięci śmiercią Wheldona

Mistrz świata serii IndyCar z 2005 roku, Dan Wheldon, nie żyje. Zmarł wskutek odniesionych obrażeń w wypadku, który miał miejsce podczas finałowych zawodów tej serii w Las Vegas.

Na dwunastym okrążeniu finałowych zawodów tegorocznych zmagań serii IndyCar w Las Vegas doszło do makabrycznego wypadku, w którym uczestniczyło 13 bolidów. Najbardziej ucierpiał Dan Wheldon, którego auto najpierw wzbiło się w powietrzu, a później zostało zmiażdżone przez inne samochody. Anglik po wyciągnięciu z samochodu został odwieziony do Uniwersyteckiego Centrum Medycznego w Las Vegas. Niestety wskutek odniesionych obrażeń tegoroczny zwycięzca Indianapolis 500 zmarł. Wheldon był dobrze znany także w środowisku Formuły 1, zwłaszcza wśród Brytyjczyków. Lewis Hamilton z McLarena był wstrząśnięty wiadomością o śmierci 33-letniego kolegi.

Reklama

"To tragedia, gdy ktoś ginie w tak młodym wieku. Dan był niesamowicie utalentowanym zawodnikiem. Jako Brytyjczyk, który odnosił sukcesy w USA i wygrywał Indy 500, był inspiracją. Wszyscy zawodnicy byli dla niego pełni podziwu i szacunku. Moje serce jest teraz z jego rodziną i przyjaciółmi. To dla nich niezwykle trudny czas" - powiedział Lewis Hamilton.

Kondolencyjny wpis na internetowym portalu Twitter pozostawił także inny Brytyjczyk i kierowca McLarena Jenson Button.

"Obudziłem się i usłyszałem tą przerażającą wiadomości. Danie Wheldonie - spoczywaj w pokoju . Mam tyle dobrych wspomnień związanych z Danem. To był prawdziwy wojownik. Straciliśmy legendę naszego sportu, a także świetnego faceta" - napisał Button.

Wheldon był mistrzem IndyCar w sezonie 2005, szesnaście razy w karierze stawał na najwyższym podium. Dwa razy wygrywał w prestiżowym wyścigu Indianapolis 500. W czerwcu tego roku skończył 33 lata, pozostawił żonę i dwójkę dzieci.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy