​Formuła 1. Nie ma siły na Mercedesa

Brytyjczyk Lewis Hamilton z teamu Mercedes GP wygrał w niedzielę na torze Monza wyścig o Grand Prix Włoch, 13. rundą mistrzostw świata Formuły 1. Drugi był jego partner z zespołu i lider cyklu Niemiec Nico Rosberg.

Trzecie miejsce wywalczył Brazylijczyk Felipe Massa (Williams-Mercedes).      Hamilton odniósł szóste zwycięstwo w sezonie, a 28. w karierze. Na torze Monza był najszybszy po raz drugi, poprzednio wygrał wyścig w 2012 roku.    

 Wyścigu nie ukończył Hiszpan Fernando Alonso (Ferrari), który wycofał się na 29. okrążeniu z powodu awarii. Włoski team spadł w klasyfikacji konstruktorów z 3. na 4. pozycję. Drugi kierowca zespołu Fin Kimi Raikkonen zajął 10. miejsce i zdobył tylko jeden punkt. Na trzecią awansował Williams.     

Reklama

Tak, jak się spodziewano, dwa miejsca na najwyższych stopniach podium ponownie zajęli kierowcy Mercedesa GP. Wyścig zaczął się jednak dość sensacyjnie, startujący z pole position Hamilton miał problemy techniczne i na pierwszym zakręcie był dopiero czwarty. Prowadzenie objął Rosberg, drugi był Massa, a trzeci czterokrotny mistrz świata Niemiec Sebastian Vettel (Red Bull).   

Jednak już po kilku okrążeniach Hamilton wyprzedził Massę i Vettela, wyszedł na drugą pozycję i zaczął gonić Rosberga, który odjechał rywalom i miał już ponad 4 s przewagi nad partnerem z teamu. 

  Doskonale dysponowany Hamilton szybko odrobił prawie 3 s straty do Rosberga, ale nie mógł sobie wyrobić dobrej pozycji do ataku. Tym razem na torze Monza w niedzielę pomógł mu łut szczęścia. Na 29. okrążeniu Rosberg popełnił błąd, nie dohamował przed lewym zakrętem i przestrzelił usytuowaną w tym miejscu szykanę. Musiał znacznie zwolnić, w tym czasie jadący tuż za nim Hamilton wyszedł na prowadzenie.  

 Czarnoskóry Brytyjczyk od razu przyśpieszył i uzyskał nad partnerem z teamu około 4 s przewagi. Utrzymywał ją do końca, tylko momentami Rosberg próbował jechać trochę szybciej, ale pomimo tego do końca wyścigu nie udało mu się dogonić rywala.    Na tym samym okrążeniu, gdy Rosberg stracił pierwsze miejsce, jazdę zakończył Alonso. Jak się okazało, w jego bolidzie doszło do awarii systemu elektronicznego.  

 Kierowcy Mercedesa po raz siódmy w tym sezonie zanotowali w F1 dublet zajmując dwa najwyższe miejsca na podium. To jednak nie poprawiło ich wzajemnych stosunków, które nadal, po wyścigu o GP Belgii na torze Spa, przypominają... górę lodową. Obaj ze sobą nie rozmawiają, gdy po wyścigu czekali na wręczenie nagród, Hamilton odwrócił się do Rosberga plecami, pił zimną wodę i udawał, że go nie widzi. Zamienił tylko kilka słów z Massą, Rosberg dla niego nie istniał. To efekt sytuacji sprzed dwóch tygodni, gdy podczas GP Belgii Rosberg przy próbie wyprzedzenia Hamiltona uszkodził tylną lewą oponę w jego samochodzie i spowodował, że Brytyjczyk musiał się wycofać z wyścigu. 

 Gdy stali obok siebie na podium, także wiało chłodem. Nie patrzyli na siebie, ale do żadnej scysji nie doszło. Wszystko wskazuje na to, że dyrektor sportowy teamu Austriak Niki Lauda będzie miał bardzo ciężkie zadanie, aby stosunki w zespole naprawić. To może był nawet niemożliwe.   

Największym przegranym wyścigu na Monzie obok Rosberga, który na własne życzenie stracił prowadzenie, jest chyba Vettel. Największa gwiazda czterech poprzednich sezonów po raz kolejny musiała uznać wyższość swojego partnera z teamu Australijczyka Daniela Ricciardo.     

Debiutujący w F1 Ricciardo (zastąpił w ekipie Red Bulla swojego rodaka Marka Webbera), który wygrał w tym roku już trzy razy, także we Włoszech pokonał Niemca. Wyprzedził go na 47. okrążeniu i zajął 5. miejsce, Vettel był 6. Plotka głosi, że broniący tytułu mistrzowskiego Vettel prowadzi rozmowy w sprawie odejścia po sezonie z Red Bulla. Być może zastąpi w ekipie McLarena Anglika Jensona Buttona.    

 Kolejny wyścig o Grand Prix Singapuru zostanie rozegrany 21 września na torze Marina Bay.

 

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy