Formuła 1 bez Ferrari i Toyoty?

Tryby formuły 1 zgrzytają coraz bardziej. Najpierw Ferrari, a teraz Toyota poinformowała, że może nie zgłosić się do przyszłorocznej rywalizacji!

O co chodzi? Pod koniec kwietnia Światowa Rada Sportów Motorowych FIA zatwierdziła wprowadzenie opcjonalnego limitu budżetu na sezon 2010 dla zespołów F1 w wysokości 40 mln funtów. Zespoły, które zdecydują się na poddanie limitowi budżetowemu w sezonie 2010, będą miały możliwość szerszego korzystania w swoich bolidach z ruchomych przednich i tylnych spojlerów oraz nie będzie ich obowiązywał limit wysokości obrotów silnika. Nie będą miały także ograniczenia dotyczącego liczby testów przeprowadzanych poza sezonem, zarówno na torach jak i w tunelach aerodynamicznych.

Reklama

Te zmiany w przepisach nie podobają się zespołom zrzeszonym w FOTA (Formula One Teams Association). Wskazują one przede wszystkim niemożność tak znacznego ograniczenia budżetu w ciągu jednego sezonu. Dla przykładu - w BMW byłoby to obcięcie kosztów o 60 procent, "kieszonkowe" Toyoty zmalałoby z 300 do 60 mln dolarów! Z drugiej strony nikt nie ukrywa, że samochody zespołów, które zdołają zmieścić się w ograniczonym budżecie (być może nowe teamy?) będą znacząco szybsze od pozostałych. A to prowadzi do powstania Formuły 1 dwóch lig, niemożliwe będzie bowiem nawiązanie bezpośredniej walki pomiędzy bolidami podlegającymi różnym przepisom.

Dlatego Ferrari już zapowiedziało, że jeśli przepisy się nie zmienią, nie zgłosi się do rywalizacji w przyszłym sezonie. W Barcelonie podobne słowa wypowiedział szef Toyota Motorsport i wiceprezes FOTA, John Howett. Co więcej, Anglik zapowiedział, że głosy Toyoty i Ferrari nie są wcale odosobnione. Sytuacja musi się wyjaśnić do 29 maja. Wtedy mija termin zgłoszeń do rywalizacji w przyszłorocznych mistrzostwach.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ferrari
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy