Formuła 1 będzie jeździć zimą?!

​Szef zespołu Ferrari Mattia Binotto przyznał, że wyścigi Formuły 1 mogą odbywać się nawet w styczniu, jeśli to ma uratować cały sezon. Z powodu pandemii koronawirusa odwołano osiem pierwszych Grand Prix i na razie sytuacja na świecie nie napawa optymizmem.

Kierowcy Formuły 1 mają za sobą jedynie przedsezonowe testy. Te udało się jeszcze przeprowadzić przed wybuchem pandemii. Wówczas wydawało się, że sezon może zostać skrócony o wyścigi w Chinach, gdzie szalał już wówczas koronawirus. Nikt się nie spodziewał, że pandemia dotyczyć będzie całego świata.

Już teraz szefowie najbardziej prestiżowego cyklu wyścigowego mówią o skróceniu sezonu do 15-18 zawodów. Chcą go rozpocząć latem, bez określania precyzyjnej daty.

"Jesteśmy w ciągłym dialogu. Czuję, zresztą także jak inni szefowie zespołów, że jesteśmy w decydujących momentach. Daliśmy władzom F1 pełną swobodę, ale chcielibyśmy uratować ten sezon. Czekamy na opracowanie całkowicie nowego kalendarza i miejmy nadzieję, że to się uda" - powiedział w telewizji Sky Sports Italia Binotto.

Szef Ferrari przyznał, że są brane pod uwagę różne warianty - wyścigi częściej niż raz w tygodniu, rezygnacja z piątkowych treningów, czy nawet wydłużenie sezonu do stycznia.

By wyłonić mistrza świata musi zostać przeprowadzonych przynajmniej osiem wyścigów. W obowiązującym na razie kalendarzu ostatnie zawody zaplanowane są na 29 listopada w Abu Zabi.

Pandemia koronawirusa storpedowała cały sportowy kalendarz, a na świecie nie odbywają się żadne imprezy. Zarażonych jest już prawie 660 tys. osób, a ponad 30 tys. zmarło. 

Reklama
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy