F1. Kubica najwolniejszy w Melbourne, zwycięstwo Bottasa

Robert Kubica z zespołu Williams zajął w Melbourne ostatnie, 17. miejsce w wyścigu Formuły 1 o Grand Prix Australii, pierwszej rundzie tegorocznych mistrzostw świata. Zwyciężył Fin Valtteri Bottas z Mercedesa.

Drugie miejsce zajął obrońca tytułu Brytyjczyk Lewis Hamilton (Mercedes), a na trzeciej pozycji uplasował się Holender Max Verstappen z Red Bulla.

To był pierwszy występ 34-letniego krakowianina w wyścigu F1 od ponad ośmiu lat, a 77. w karierze. Pierwszy i jedyny dotychczas Polak w "królowej sportów motorowych" zadebiutował w 2006 roku, ale jego karierę przerwał poważny wypadek na trasie rajdu samochodowego we Włoszech w lutym 2011.

Obaj kierowcy - Kubica i debiutujący w Formule 1 George Russell - mającego olbrzymie problemy z przygotowaniem bolidu brytyjskiego teamu już w treningach i kwalifikacjach plasowali się na końcu stawki.

Reklama

W niedzielę startowali z ostatniej linii. Kubica miał kłopoty tuż po starcie, gdy musiał zjechać do pit stopu, aby wymienić skrzydło uszkodzone w wyniku kolizji z Francuzem Pierre Gaslym z Red Bulla. Stracił przez to do czołówki ponad minutę i później nie był w stanie w żaden sposób tego odrobić, gdyż osiągi jego auta są zdecydowanie gorsze od samochodów rywali.

"To nie była łatwa niedziela, ale to było wiadome. Jechałem uszkodzonym bolidem. Uważam, że wczoraj nie było najlepiej, ale dziś, zważając na okoliczności, jestem zadowolony. Dwa lata temu wiele osób nie myślało, że wystartuję jeszcze w F1 i skończę wyścig" - podsumował ponowny debiut Kubica.

Polak i Brytyjczyk osiągali czasy przejazdu jednego okrążenia gorsze od czołówki o kilka, a nawet kilkanaście sekund, co spowodowało, że dość szybko zostali zdublowani. Zresztą na Albert Park tylko sześciu kierowcom udało się tego uniknąć, a aż 11 z tych, którzy dojechali do mety, straciło do czołówki minimum jedno okrążenie.

Kubica minął linię mety jako ostatni, zajmując 17. lokatę, gdyż trzech kierowców nie ukończyło wyścigu. Russell był 16.

Wygrał Bottas, który prowadził od startu do mety. Drugi w kwalifikacjach Fin w niedzielę doskonale wystartował. Przed pierwszym zakrętem wyprzedził Hamiltona, wyszedł na czoło i po kilku okrążeniach uzyskał kilka sekund przewagi nad partnerem z teamu. Prowadzenie stracił tylko na chwilę po 23. okrążeniu, gdy zjechał na zmianę opon.

Gdy opony musieli zmienić także rywale, Bottas wrócił na prowadzenie i kontrolował przebieg rywalizacji aż do mety. Kilka okrążeń przed końcem jego przewaga nad Hamiltonem przekroczyła 25 sekund, a wówczas jego dodatkowym celem stało się uzyskanie najlepszego czasu jednego okrążenia, za co do tego sezonu przyznawany jest dodatkowy punkt. I to udało się 29-latkowi z Nastoli.

"To był mój najlepszy wyścig w karierze. Efekty przyniosła ciężka praca, którą wykonałem od poprzedniego sezonu. Mam nadzieję, że tegoroczny będzie także najlepszy w mojej karierze" - powiedział Bottas.

Fin odniósł czwarte zwycięstwo w F1. W poprzednim sezonie, gdy w klasyfikacji mistrzostw świata uplasował się na piątej pozycji, ani razu nie zdołał stanąć na najwyższym stopniu podium. Poprzednio zwyciężył w GP Abu Zabi w 2017 roku.

Głównym kandydatem do zwycięstwa w Melbourne miał być Hamilton. Brytyjczyk, który doskonale prezentował się podczas treningów i wygrał kwalifikacje, tym razem "zaspał" na starcie. Dał się wyprzedzić Bottasowi, później jechał wolniej od Fina, w końcówce musiał bardzo uważać, aby nie pokonał go czający się za jego plecami Verstappen.

"To był dla naszego zespołu bardzo dobry weekend, zajęliśmy przecież dwa czołowe miejsca. Taki początek sezonu można sobie tylko było wymarzyć" - powiedział na mecie Hamilton.

Trzecie miejsce wywalczył Verstappen z Red Bulla, co można uznać za niespodziankę, gdyż team od tego sezonu instaluje w bolidach silniki Hondy, na które w ubiegłych latach narzekali kierowcy m.in. McLarena z Fernando Alonso na czele.

"Samochód nie sprawił żadnych problemów, jestem zadowolony. Wszystko zagrało, ale wyprzedzić Lewisa już nie byłem w stanie" - ocenił swój start Holender.

Wyścigu w Melbourne nie ukończyli Hiszpan Carlos Sainz Jr. z McLarena, w którego aucie na 10. okrążeniu doszło do awarii silnika, który się zapalił. Awaria przedniego skrzydła wyeliminowała z kolei Australijczyka Daniel Ricciardo z Renault.

Trzeci pechowiec to Francuz Romain Grosjean z Haasa. Po jego wizycie w pit stopie nie zostało dobrze dokręcone lewe przednie koło i nie mógł kontynuować jazdy. Taki sam "numer" mechanicy tego amerykańskiego, prywatnego teamu wykręcili już raz w poprzednim sezonie.

Druga runda mistrzostw świata F1 - Grand Prix Bahrajnu - odbędzie 31 marca na torze Sakhir.


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy