F1: Koniec zamieszania wokół GP Australii

Kilka osób zasiadających w strukturach władzy miasta Melbourne nawołuje do rezygnacji z wyścigu Formuły 1 po zakończeniu obecnej umowy. Jednak większość radnych opowiada się za dalszym rozgrywaniem Grand Prix Australii.

W związku z odwołaniem GP Bahrajnu, tegoroczny sezon F1 rozpocznie się w Melbourne w ostatni weekend marca. Biorąc pod uwagę fakt, że GP Australii stało się przedmiotem walki politycznej należy się spodziewać, że jeszcze więcej lokalnych polityków zacznie się wypowiadać na ten temat. Opinie są skrajnie różne. Począwszy od tych, które nawołują do nie podpisywania nowej umowy z Bernie Ecclestonem i rezygnacji z organizacji GP Australii, do tych które przekonują, że wyścig F1 jest niezbędny dla tego miasta.

Przeciwko dalszej organizacji GP wypowiedział się radny Michael Danby, którego elektorat obejmuje między innymi obszar Albert Park. Przekonywał on, że jego wyborcy w znacznej większości wspierają rezygnację z wyścigu F1 w Melbourne. Jednakże zdaniem gazety "Herald Sun", opinie Danby'ego i Roberta Doyle'a (burmistrz Melbourne) nie są tak powszechne, jak próbuje się je przedstawiać.

Reklama

We wspomnianym tytule możemy przeczytać, że siedmiu radnych Melbourne "zdecydowanie chce utrzymać coroczną imprezę, nawet, jeśli są tacy, którzy twierdzą, że jej czas już przeminął". "Chcę, aby wyścig był tutaj rozgrywany tak długo, jak tylko się da" - powiedział radny Carl Jetter.

" F1 jest niepodobna do żadnej innej sportowej imprezy i wzbogaca wizerunek Melbourne" - wtórował mu jego kolega Kevin Louey.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy