Edyta Witas: Robert jest całym moim życiem

Długoletnia przyjaciółka Roberta Kubicy Edyta Witas będzie walczyć o jego powrót na tor Formuły 1. Ponad tydzień temu, polski kierowca uległ bardzo poważnemu wypadkowi na trasie rajdu Ronde di Andora.

Długoletnia przyjaciółka Roberta Kubicy Edyta Witas będzie walczyć o jego powrót na tor Formuły 1. Ponad tydzień temu, polski kierowca uległ bardzo poważnemu wypadkowi na trasie rajdu Ronde di Andora.

Wsparcie, jakie otrzymuje Robert Kubica po dramatycznym wypadku na trasie rajdu Ronde di Andora, napływa nie tylko ze świata Formuły 1. Pięknym gestem wsparcia dla Roberta były słowa kardynała Stanisława Dziwisza, który zaprosił Roberta na uroczystość beatyfikacji Jana Pawła II, oferując krakowianinowi miejsce w pierwszym rzędzie. Wcześniej duchowny, za pośrednictwem dziennikarzy przesłał polskiemu kierowcy relikwiarz z fragmentem sutanny i kroplą krwi Jana Pawła II.

Na miejscu w szpitalu w szpitalu w Pietra Ligure jest długoletnia przyjaciółka Roberta Kubicy - Edyta Witas, która w wywiadzie dla włoskiej prasy zapowiedziała, że zrobi wszystko, aby pomóc Robertowi w powrocie do ścigania.

Reklama

"Robert, jest całym moim życiem, zrobię wszystko, żeby pomóc mu wrócić na tor Formuły 1" - powiedziała lokalnym mediom Edyta Witas.

Narzeczona Roberta Kubicy nie po raz pierwszy czuwa przy szpitalnym łóżku opiekując się Robertem. Podobna sytuacja miała miejsce w 2003 roku, kiedy Robert także uczestniczył w kolizji, w której odniósł obrażenia. Wtedy krakowianin, był pasażerem, a samochód prowadził brat obecnej narzeczonej Łukasz Witas.

Kierowca Lotus-Renault wówczas miał poważnie połamane przedramię prawej ręki, a lekarze nie bardzo wierzyli, że będzie w stanie wrócić do sportu motorowego. Zarówno Robert, jak i Edyta nie przyjmowali takich prognoz do wiadomości. Tak zaczęła się znajomość Roberta i siostry jego kolegi. Edyta zaczęła opiekować się poszkodowanym w wypadku polskim kierowcą. Znajomi Roberta, uważają, że to dzięki Witas, Kubica szybko wrócił do pełnej sprawności. Teraz też nie może być inaczej.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama