Czy to koniec Schumachera?

"Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść, niepokonanym". Słowa piosenki zespołu Perfect w Polsce znają chyba wszyscy, ale na pewno nie zna ich Michael Schumacher, który po trzyletnim odpoczynku zdecydował się powrócić na tory Formuły 1.

Siedmiokrotny mistrz świata, który swoje największe sukcesy odnosił wraz z zespołem Ferrari, 23 grudnia ubiegłego roku ogłosił, że ma zamiar wrócić na tor za kierownicą niemieckiego bolidu Mercedesa.

Decyzja ta spotkała się z licznymi głosami krytyki, zwłaszcza we Włoszech, gdzie "Red Baron", jak zwykło się nazywać Schumiego, traktowany był jak "swój". Niestety, podobnie jak w świecie kina, powroty po latach rzadko się udają. Od początku sezonu wyniki Schumachera rozczarowują, w każdym z tegorocznych wyścigów Michael notuje gorsze rezultaty od Nico Rosberga, swojego kolegi z zespołu. Symptomatyczna była rozpaczliwa i nieskuteczna obrona wielokrotnego mistrza świata przed atakami zupełnego nowicjusza, Rosjanian Witalija Pietrowa, którą mogliśmy oglądać podczas ostatniego wyścigu o Grand Prix Chin.

Reklama

Schumacher nie cieszy się już dobrą prasą. W licznych publikacjach dziennikarze sportowi nie szczędzą słów krytyki pod adresem mistrza.

W obronie Schumiego wystąpił ostatnio sam Bernie Ecclestone, który w jednym z wywiadów ostro zaatakował wszystkich krytyków Michaela. Szef Formuły 1 stwierdził, że Schumacher "zasługuje na lepsze traktowanie" i "motywuje wszystkich do pracy". Ecclestone dodał również, że praca z Schumim i czerpanie z jego doświadczenia są dla wszystkich niezwykle ważne. Bernie zaapelował również, by dziennikarze i kibice dali mistrzowi trochę czasu na przyzwyczajenie się do nowego bolidu i opon. Na pytanie o zdecydowanie lepsze wyniki Rosberga w ostatnich startach Ecclestone, odparł by ponowić je po następnych dwóch wyścigach.

Czy Bernie Ecclestone faktycznie uważa, że Michael jest obecnie celem nieuprawnionych ataków medialnych i rozwinie skrzydła w następnych wyścigach? Oczywiście nie ma podstaw, by nie wierzyć w szczerość słów szefa F1. Wypada jednak zauważyć, że powrót Schumachera na tor był jednym z wydarzeń, które pozwoliły przetrwać tym wyścigom w ich obecnym kształcie. Przed rozpoczęciem sezonu wiele zespołów głośno wyrażało swoje niezadowolenie z polityki FIA, kryzys finansowy sprawił, że ze sportu wycofała się część sponsorów. Ze startów zrezygnowały m.in. zespoły Hondy czy BMW, kilku producentów - w tym Mercedes - rozważało stworzenie własnej serii wyścigów.

Powrót Schumachera, którego nazwisko jest marką o ogromnej sile spowodował, że zwłaszcza w Niemczech zainteresowanie F1 osiągnęło bardzo wysoki poziom. Znów pojawili się sponsorzy, a telewizje prześcigały się w ofertach odkupienia praw do emisji. Schumacher, być może, zawiódł nieco kibiców, ale szefostwo Formuły 1 zawdzięcza mu naprawdę sporo...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy