Brawn GP wyjedzie na prostą?

W tygodniu poprzedzającym start mistrzostw świata Formuły 1 najwięcej pisze się o nowym zespole Brown GP. Jeszcze w środę angielska prasa informowała o dziurze budżetowej sięgającej 22 milionów euro, a już w piątek dziennikarze donieśli o nowym sponsorze, który ją załata.

Brawn GP powstał po tym jak szef teamu Honda wykupił udziały od japońskiego koncernu, który w wyniku kryzysu finansowego postanowił wycofać się z Formuły 1. Zespół zdążył przygotować bolid na nowy sezon, a także pozyskał jako pierwszego, komercyjnego sponsora brytyjską firmę odzieżową Henri Lloyd.

W piątek "The Times" napisał, że drugim dużym sponsorem tej ekipy będzie Grupa Virgin, należąca do Charlesa Bransona, który również podjął próbę, ale nieudaną, kupna teamu Honda. Według dziennikarzy decyzja w sprawie tej współpracy już zapadła, a oficjalne podpisanie umowy spodziewane jest w sobotę po zakończeniu kwalifikacji do wyścigu o Grand Prix Australii.

Reklama

Te dwie umowy mogą oznaczać, że Brown GP uda się uciec od problemów finansowych, bowiem kilka dni temu wyszło na jaw, że - wbrew wcześniejszym zapowiedziom - nie otrzyma 22 milionów euro z tytułu zysków pochodzących z umów sponsorskich i praw do transmisji telewizyjnych, jakie trafiają do Formule One Management.

Wniosek Browna, by Międzynarodowa Federacja Samochodowa uznała jego ekipę za sukcesora Hondy i tym samym przyznała prawa do otrzymywania swojej części zysków z cyklu Grand Prix, został odrzucony. Chociaż to stanowisko poparły inne teamy, to weto zgłosił wiceprezes FIA Bernie Ecclestone szef spółki zarządzającej Formułą 1.

Może to być swoista zemsta Ecllestone'a za to, że Ross Brown i Nick Fry, aktualni właściciele nowego zespołu, odrzucili jego ofertę współudziału w zakupie udziałów od Hondy (oferował 100 mln euro).

W barwach Brown GP w 2009 roku startować będą dotychczasowi kierowcy japońskiego zespołu: Brytyjczyk Jenson Button i Brazylijczyk Rubens Barrichello, a sezon rozpocznie już w niedzielę wyścig o Grand Prix Australii na torze Albert Park w Melbourne.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy