Bohater Red Bulla cieszy się z porażki Vettela

Startował z 18. pola startowego, aby ukończyć GP Chin na pudle. Mark Webber z Red Bull Racing długo nie zapomni wyścigu na torze w Szanghaju. Australijczyk po trzech wyścigach sezonu 2011 traci jeden punkt do trzeciego w klasyfikacji Jensona Buttona z McLarena.

Tuż po zakończeniu wyścigu o GP Chin, Mark Webber cieszył się podwójnie, czego wcale nie ukrywał. Po pierwsze, startując z końca stawki, zdołał się przebić do przodu stawki i ukończyć zawody na trzecim miejscu. Po wtóre, "Kangur" nie krył satysfakcji, że jego partner z zespołu Sebastian Vettel przegrał z Lewisem Hamiltonem, co może w pierwszej chwili pachnieć "małą wojną" w teamie. Nic z tych rzeczy, Australijczyk gratulując Hamiltonowi tłumaczył, że w ten sposób Vettel nie uciekł daleko w klasyfikacji generalnej.

Reklama

"Gratulacje dla Lewisa. Dobrze, że ktoś w końcu... Oczywiście Sebastian ( Vettel - przyp. red. ) i ja należymy do tej samej ekipy, ale jego rozpęd był nieprawdopodobny, a przecież wszyscy tutaj walczymy o zwycięstwa. W pewnym sensie szkoda wygranej McLarena, lecz również nie możemy pozwolić "Sebowi" odjechać zbyt daleko. Moim zdaniem to był dobry dzień na ściganie tak samo dla nas, patrząc na punkty zdobyte dla zespołu" - mówił kierowca Red Bull Racing.

Mark Webber w pierwszej części wyścigu jechał na twardych oponach. Radził sobie przeciętnie i z trudem walczył o pozycję pod koniec drugiej dziesiątki. Nieciekawa sytuacja Australijczyka zmieniła się po zmianie ogumienia na miękka mieszankę. Wówczas rozpoczął prawdziwą pogoń za liderami, zaliczając po drodze mnóstwo manewrów wyprzedzania i kończąc rywalizację bezpośrednio za zespołowym partnerem. Do wyprzedzenia Sebastiana Vettela zabrakło już dystansu. Chociaż gdyby wyścig potrwał jeszcze kilka okrążeń, pewnie Webber "łyknąłby" także kolegę z zespołu.

"To było ciekawe Grand Prix, zdecydowaliśmy się rozpocząć je na twardym ogumieniu. Wiedzieliśmy, że to nie jest najbardziej pożądana mieszanka. Przejechaliśmy na niej dystans, ale było dosyć ciężko. Niełatwo było wrócić do czołówki, walcząc z chłopakami z tyłu. Jednakże odzyskałem tempo w bolidzie i tak naprawdę rozpoczęliśmy ściganie od tego momentu. Zauważenie, że po piętnastu okrążeniach ciągle jestem siedemnasty nie było przyjemne, lecz właśnie wtedy poczułem się komfortowo w samochodzie, a na dodatek miałem w zanadrzu kilka niewykorzystanych w kwalifikacjach kompletów opon, może więc najlepszym posunięciem jest nie startowanie w kwalifikacjach i rozpoczynanie z tego miejsca! Żarty na bok, wspaniała robota w ten weekend, chłopaki się nie poddali - moja jazda była pokłonem dla każdego w fabryce" - żartował Mark Webber po zakończeniu GP Chin.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama