Alonso skrzywdziłby Ferrari

Ekipa Ferrari dementuje plotki o zatrudnieniu Fernando Alonso. - To byłoby zrobienie sobie krzywdy - bez ogródek stwierdził prezydent Ferrari.

Zeszłotygodniowe testy w Barcelonie wypadły na tyle dobrze, że szef włoskiego teamu Stefano Domenicalli ma nadzieję na trzecie zwycięstwo z rzędu. W tym sezonie niepowodzeniem zakończył się dla Ferrari tylko inauguracyjny wyścig w Melbourne. Potem przyszły już dwa zwycięstwa - w Malezji i Bahrajnie.

Nie znaczy to jednak, że Ferrari jest pewne swego. Przeciwnie, w tym sezonie w zespole podchodzi się z rezerwą do wszystkich prognoz i podkreśla bardziej wyrównany poziom wśród drużyn z czołówki. - Wygraliśmy dwa ostatnie wyścigi, ale to oznacza, że rywale będą żądni rewanżu - uważa Kimi Raeikoenen. Fin zwraca uwagę, że wszystkie zespoły powprowadzały już w swoich bolidach ulepszenia, wykorzystując obserwacje poczynione w pierwszych wyścigach.

Reklama

"Iceman", jak mówią na Raikkonena, jedzie do Barcelony jako lider klasyfikacji generalnej.

Przed wyścigiem o Grand Prix Hiszpanii Luca di Montezemolo postanowił ukrócić spekulacje o możliwym przejściu Fernando Alonso do Scuderii Ferrari.

- Alonso i Raikkonen w jednym zespole oznacza zrobienie sobie krzywdy! - oświadczył. Di Montezemolo miał na myśli temperamenty i ambicje obu kierowców. W zeszłym sezonie doszło do konfliktu w zespole McLarena, właśnie dlatego, że nie dało się pogodzić w jednym teamie charakterów Lewisa Hamiltona i temperamentnego Hiszpana. Tymczasem na razie współpraca na linii Felipe Massa - Kimi Raikkonen układa się bardzo dobrze.

INTERIA.PL/Sport
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy