Alonso: Robert będzie mistrzem

O Robercie Kubicy, słabszym sezonie i planach na przyszłość opowiadał Fernando Alonso podczas kilkugodzinnej wizyty w Warszawie. Dwukrotny mistrz świata Formuły 1 przyleciał do stolicy na zaproszenie ING, sponsora tytularnego teamu Renault.

- W tym sezonie najlepsze wrażenie robią na mnie Raikkonen i Kubica. Obaj dysponują dobrymi bolidami, ale samochody to przecież nie wszystko. Z Robertem jesteśmy dobrymi kolegami, często rozmawiamy. Chciałbym żeby kiedyś był mistrzem świata. Na pewno stać go na to, jest znakomitym kierowcą i nigdy się nie poddaje. Na razie BMW nie jest jeszcze gotowe do walki o tytuł, ale w przyszłym sezonie może się to zmienić - mówił Alonso. Zapytany czy kiedyś będzie jeździł z Polakiem w jednym zespole Hiszpan odpowiedział: - Chciałbym. Taka współpraca wyszłaby tylko takiemu teamowi na dobre. Lubimy się, mamy podobne charaktery i podobny styl jazdy.

Reklama

Alonso wspominał też wypadek Kubicy z wyścigu o GP Kanady w 2007 roku. - To było straszne. W Formule zawsze jeździmy na krawędzi ryzyka, ale taka kraksa robi na wszystkich wrażenie. Kiedy Robert uderzył w ścianę mieliśmy do przejechania jeszcze 30 okrążeń. W tym czasie z jednej strony koncentrowaliśmy się na wyścigu, z drugiej zastanawialiśmy się co się z nim dzieje. Na szczęście po zakończeniu wyścigu bardzo szybko otrzymaliśmy informację z BMW, że z Robertem wszystko w porządku. Dzień później byłem u niego w szpitalu - opowiadał kierowca Renault.

- Pierwszy raz Alonso był w Warszawie w sierpniu 2003 roku. Wtedy dopiero rozpoczynała się jego wielka kariera - kilka dni wcześniej wygrywając wyścig o Grand Prix Węgier po raz pierwszy w karierze stanął na najwyższym stopniu podium. Tym razem przyleciał w zupełnie innym nastroju.

- Ten sezon nie jest dla mnie zbyt udany. Przez trzy ostatnie lata walczyłem o mistrzostwo świata, a teraz walczę o piąte, szóste czy siódme miejsce. Myśleliśmy, że z naszym obecnym bolidem będziemy w stanie nawiązać walkę z najlepszymi, tymczasem umocowaliśmy się w środku stawki i o większych sukcesach na razie możemy zapomnieć. Do końca sezonu jeszcze sześć wyścigów, ale muszę przyznać, że indywidualne cele zeszły na dalszy plan. Teraz najważniejsze, żebyśmy po ostatnim starcie zajowali czwarte miejsce. Aby tak się stało musimy zdobywać więcej punktów od wyprzedzającej nas obecnie Toyoty - mówił Hiszpan.

Kierowca z Oviedo ma nadzieję, że w przyszłym sezonie układ sił w czołówce się zmieni. - Wejdą nowe rozwiązania techniczne dotyczące chociażby aerodynamiki. Zmieniamy też opony na slicki, dostaniemy możliwość błyskawicznego przyspieszania na krótkich odcinkach, będą modyfikacje układów hamulcowych. To wszystko oznacza, że podczas wyścigów będzie więcej wyprzedzania. Teraz o wynikach rozstrzygają praktycznie kwalifikacje. To nie jest dobre nie tylko dla kierowców, ale także dla kibiców czy pokazujących zawody stacji telewizyjnych - tłumaczył Alonso.

Kilka godzin w Warszawie miał wypełnionych spotkaniami z przedstawicielami sponsora i kibicami. Ale wydarzeniem wizyty był bezpośredni pojedynek z Krzysztofem Hołowczycem. Obaj kierowcy ścigali się na symulatorach po torze imitującym barcelońską Catalunyę. Nasz rajdowy mistrz Europy był bez szans. Hiszpan wyprzedził go już na starcie i potem systematycznie powiększał przewagę. To nie moja nawierzchnia. Brakowało mi szutru - żartował po wyścigu Hołowczyc. Bardziej zadowolony ze spotkania z Alonso wyszedł Jurek Owsiak. Nic dziwnego. Otrzymał z rąk hiszpańskiego mistrza opatrzony autografem kask, który wystawi na licytację podczas najbliższego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

tekst z magazynu Quality Sport

Jakub Gregorowicz TVP Sport

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama