Alonso liczy na team orders?

Fernando Alonso z Ferrari i Mark Webber z Red Bull Racing, są najpoważniejszymi kandydatami do zdobycia tegorocznego mistrzostwa świata Formuły 1. Na dwa wyścigi przed zakończeniem sezonu prowadzi, Alonso, który wyprzedza Webbera o 11 punktów. Hiszpan już w Brazylii chciałby świętować swój trzeci mistrzowski tytuł i liczy na pomoc kolegi z zespołu w jego wywalczeniu.

Prowadzący w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata kierowców Formuły 1 Fernado Alonso z Ferrari nie ukrywa, że liczy na pomoc swojego partnera z zespołu Felipe Massy, gdyby takowej potrzebował w nadchodzącym GP Brazylii na torze Interlagos. Alonso otwarcie przyznaje, że jeżeli dojdzie do sytuacji, w której Felipe Massa będzie na przed nim liczy na to, iż kolega z zespołu odda mu swoją pozycję bez walki. Hiszpan mówi o własnej inicjatywie Brazylijczyka, której nie można rozpatrywać w kategorii team orders, bowiem nie zostanie wydane polecenie zespołowe.

Reklama

Jak widać dwukrotny mistrz świata ma inne pojęcie pojmowania team orders, niż sędziowie zawodów i FIA. Za podobne praktyki włoski team został niedawno skrytykowany przez Christiana Hornera. Szef Red Bulla powiedział, że mistrzostwo Alonso będzie "frustrujące", gdy przypomnimy sobie sytuację z Hockenheim. Massa dał się wtedy wyprzedzić Hiszpanowi po słabo zakamuflowanym poleceniu od zespołu. Za co Ferrari zostało zresztą łagodnie (100 ty. dolarów grzywny) ukarane przez FIA.

Słowa Hornera szybko zripostował szef Ferrari Stefano Domenicali.

- To niemal cud, że Red Bull, który ma zdecydowanie najlepszy bolid w stawce, jeszcze nie zapewnił sobie mistrzostwa. My już dawno wykorzystalibyśmy taką przewagę - powiedział Domenicali Podobnie myśli Fernando Alonso.

To wszystko jest częścią medialnej gry. Ktoś chce mnie zdenerwować, sprawić żebym był rozkojarzony. A także odwrócić uwagę od własnych problemów - stwierdził Hiszpan.

O ile lojalność Felipe Massy, Alonso ma w przysłowiowej kieszeni, o tyle jego najgroźniejszy rywal do tytułu mistrzowskiego Mark Webber z teamu Red Bull nie może liczyć na pomoc, swojego partnera Sebastiana Vettela.

- Nie mam pojęcia, czy na Interlagos będę mógł liczyć na pomoc Sebastiana. Nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał. Być może przedyskutujemy to w czwartek, być może nie - wyznał Australijczyk.

Jego problemem jest to, że Vettel ma wciąż matematyczne szanse na tytuł (4. miejsce w generalce, 25 pkt. straty) i jako ulubieniec szefostwa Red Bulla może dostać wolną rękę na dwa ostatnie wyścigi.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy